niedziela, 10 maja 2015

-Rozdział II-

Nowa rzeczywistość i naiwna rzeczywistość

Czy to wszystko to sen?
To pytanie cały czas krążyło w moim umyśle, obijając się o tysiące innych, na które nie potrafiłem znaleźć odpowiedzi.
Obrazy przewijały się przed moimi oczami jak w fotoplastykonie, tyle że co najmniej dziesięć razy szybciej. Patrzyłem, lecz nie widziałem. Rejestrowałem jedynie pojedyncze fragmenty, których nie potrafiłem złożyć w całość. Z trudem skupiałem się na słowach Sary.
Nadzieja na to, że to tylko sen z sekundy na sekundę malała – i to było najgorsze.
Zacząłem się bać. Był to instynktowny strach, jaki odczuwa każda żywa istota, gdy zagrożone jest jej istnienie. Tak, zagrożone istnienie. Bo nie wiedziałem nic. Co, gdzie, jak, dlaczego – kompletnie nic. Dodatkowo przerażał mnie sam strach, jaki czułem. Brzmi głupio, ale to prawda. Nie byłem przyzwyczajony do bania się. Zawsze to inni się bali, a ja mogłem wtedy pochwalić się swoją odwagą. Ale nie oszukujmy się – to były błahostki, takie jak złapanie dziewczęcego kapelusz, który wiatr porwał w spienione fale Bałtyku. Odwaga wynikająca z lekkomyślności i chęci popisania się. Zwykła bohaterszczyzna.
Czułem strach, ale nie chciałem, żeby Sara o tym wiedziała. Nie chciałem pokazywać jej, jak bardzo zagubiony jestem, choć pewnie sama już dawno się domyśliła. Nie ma co ukrywać – na razie udawanie niewzruszonego dżentelmena szło mi raczej kiepsko, żeby nie powiedzieć żałośnie źle. Ojciec nie byłby ze mnie dumny. Zawsze powtarzał, że mężczyzna powinien zachowywać swoje emocje dla siebie. Co prawda sam nie do końca stosował się do tej zasady…
Cóż, w każdej rodzinie zdarzają się hipokryci.
Wysiedliśmy z tramwaju. Sara poprowadziła mnie w głąb długich, czteropiętrowych budynków z płaskimi dachami. Bloki przypominały nieco ubogie kamienice dla robotników. Najwyraźniej ktoś wpadł na pomysł, by nieco rozweselić mieszkańców i pomalować ich nijakie domy na wesołe, pozytywne kolory. Nie wiem, czy był to dobry pomysł, ale już nie mnie to oceniać.  W przerwach między kolejnymi budynkami znajdowały się ławki, klomby ze zmarnowanymi kwiatami, drzewa i latarnie. Z pęknięć na płytach chodnika wyrastała trawa. Zabawne, ile nic nie znaczących szczegółów spostrzegłem podczas tej kilkuminutowej drogi!
Przeszliśmy przez dwie pary drzwi. Pierwsze, odrapane prowadziły do wnętrza budynku, a drugie, niezniszczone – do wnętrza jednego z mieszkań na drugim piętrze.
– No, co tak stoisz jak cielę? Wchodź! – Sara weszła do środka i ściągnęła czarne buty przypominające baletki.
Dziwna – słowo, które najlepiej opisywało Sarę. Nie przypominała żadnej ze znanych mi dotąd dziewcząt. Przy niej zupełnie zapominałem o wszystkich zasadach dobrego wychowania i tego całego savoir vivre’u. Moja matka jak nic zemdlałaby, gdyby zobaczyła mnie w towarzystwie Sary. Ta sukienka… Albo co to tam w ogóle było (według mnie bardziej przypominało średniowieczną włosienicę). W pierwszym momencie uznałem, że dziewczyna jest emancypantką, a jej strój to najnowszy element buntu. Ostatecznie musiałem przyznać, że był bardziej atrakcyjny od transparentów z hasłami, gdyż odsłaniał całkiem zgrabne, choć może nie najchudsze nogi Sary.
Ale najważniejsze, że zdecydowała się mi pomóc. Nie wiem, co bym zrobił, gdybym jej nie spotkał.
Wszedłem za Sarą do mieszkania, które dość mocno różniło się od mojego mieszkania w gdańskiej kamienicy. Sufit był niżej, ogólnie pomieszczenia wydawały się dużo mniejsze. Brakowało miejsca. I ludzi, co uświadomiły mi panujące w mieszkaniu cisza i spokój.
– Mieszkasz tu sama? – spytałem zdziwiony, rozglądając się po pokoju, w którym się znajdowałem. Chyba był to salon. Albo raczej miniaturka salonu. W niewielkiej przestrzeni pomiędzy chirurgicznie białymi ścianami jakimś cudem upchnięto sofę, dwa fotele, stolik do kawy i komodę.
– Jasne, że nie, z mamą – odpowiedziała Sara. Lawirując między fotelami, przepchnęła się do niskiego stolika i podniosła z niego jakąś kartkę. – To od niej. Jest na dyżurze, wróci rano.
Sara usiadła na sofie, a ja poszedłem za jej przykładem i usiadłem na jednym z foteli, naprzeciwko dziewczyny. Przyjrzałem się jej uważnie. Dopiero teraz, w normalnym świetle, zobaczyłem, że jej włosy mają ciemnokasztanowy kolor, oczy są niebieskie, a nos szpeci kilka piegów. Wyglądała na szesnaście lub siedemnaście lat.
– Powiesz mi, co tak właściwie ci się stało? – spytała patrząc na mnie poważnie. Poczułem się jak u psychologa.
– Sam nie wiem – odparłem zgodnie z prawdą.
– Ktoś cię pobił? Okradł? To jakiś gang? Podpadłeś im? Wiesz, dresy nie lubią eleganckiego retro…
Nie miałem pojęcia, o czym ona mówiła. Znów powróciła dezorientacja i lekkie otumanienie. Tym razem czułem też irytacje. Ta sytuacja zaczynała mnie już męczyć. Chciałem posiedzieć w jakimś chłodnym, cichym miejscu, najlepiej na plaży po zachodzie słońca, ale przede wszystkim chciałem zapalić. Problemem był brak zapałek. Kurt kupił je od tego starego Rosjanina, tuż przed tym jak wszystko się skomplikowało.
– To jak było? – nie ustępowała Sara.
Wyciągnęła z kieszeni „sukienki” prostokątny, czarny przedmiot, ten sam, który upuściła na chodnik, kiedy na mnie wpadła, i zaczęła bębnić w niego opuszkami palców.
– Byłem w sklepie… Znaczy byliśmy, ale oni potem wyszli i… – Monotonne uderzanie w ów przedmiot strasznie mnie rozpraszało. I mocno denerwowało. – Mogłabyś przestać? Co to właściwie jest?
Sara spojrzała na mnie zdziwiona.
– Co? To? Yyy… telefon?
– A już myślałem, że kocia nerka grająca na skrzypcach – zakpiłem mocno już zirytowany. – Przecież wiem, jak wygląda telefon.
Mój ojciec ma w swoim gabinecie telefon, normalny telefon z słuchawką, tarczą z cyframi, kablem, czyli inaczej ze wszystkim, czego na pewno nie ma czarny prostokąt Sary. 
– No więc o co ci chodzi? – Obdarzyła mnie zagubionym i jednocześnie badawczym spojrzeniem, jakby zastanawiała się, czy aby na pewno jestem normalny.
Ukryłem twarz w dłoniach. W jednej chwili poczułem się bardzo zmęczony. Przypomniałem sobie to, co Sara powiedziała o zatonięciu Titanica – minęło sto lat od tego czasu. Musiałem się upewnić.
– Możesz podać mi dzisiejszą datę? Dokładną.
– Dwudziesty czerwca dwa tysiące czternaście. – Dziewczyna mówiła wolno i wyraźnie, jakby zwracała się do niezbyt rozgarniętego dziecka. – Wyjaśnisz mi wreszcie, o co chodzi?
– I tak nie uwierzysz – powiedziałem zrezygnowany.
– W zeszłym tygodniu mój kolega włożył sobie żarówkę do buzi, a wszyscy przecież wiedzą, że potem nie da się jej wyjąć… Teraz nic mnie już nie zaskoczy, serio. Siedemnaście lat, a zachowuje się, jakby miał siedem… Mów!
Historia kolegi-idioty dziwnym trafem wcale nie podniosła mnie na duchu, ale ostatecznie zdecydowałem się spróbować zaspokoić ciekawość Sary, choćby tylko po to, by oddalić od siebie ryzyko kolejnych anegdotek.



Spodziewałam się różnych wyjaśnień, naprawdę najróżniejszych. Ale na to, co usłyszałam nie byłam gotowa.
Mój towarzysz zaserwował mi przedziwną historię, w której główna rola przypadła ślicznej, zepsutej pozytywce, pełniącej funkcję wehikułu czasu. Pobocznymi bohaterami byli stary rosyjski sklepikarz, dwójka na pół niemieckich kumpli i zapałki, a tłem – rok tysiąc dziewięćset dwunasty. Wszystko to wydało mi się absurdalne i nieprawdopodobne. Mógłby po prostu przyznać się, że rodzice wyrzucili go z domu albo kumple z akademika albo że się zgubił. Zrozumiałabym to, serio.
Moja mina najwyraźniej idealnie wyrażała wszystko, co w tamtej chwili czułam, bo Alek (przecież nie mogłam cały czas nazywać go Aleksandrem) spojrzał na mnie ponuro spod zmarszczonych posępnie brwi.
– Mówiłem, że mi nie uwierzysz – mruknął jeszcze bardziej zrezygnowany, po czym wymamrotał coś do siebie, chyba po niemiecku.
Zrobiło mi się go żal.
– Ja… – chciałam się jakoś wytłumaczyć, ale on nie pozwolił mi dokończyć.
– Rozumiem, gdyby mi ktoś coś takiego powiedział, także bym nie uwierzył.
– Nie masz może żadnego dowodu osobistego, nie wiem, paszportu, legitymacji, czegokolwiek?
Pokręcił powoli głową. W sumie nawet nie wiedziałam, czy w jego czasach istniały w ogóle takie dokumenty.
– Mam co najwyżej kilka feningów. – Wyciągnął z kieszeni spodni kilka monet i położył je na ławie.
Ponad stuletnie monety leżące na czarnym, nieco tandetnym i bardzo nowoczesnym stoliku z IKEI – ta myśl wydała mi się niesamowicie intrygująca. Zafascynowana pochyliłam się, by przyjrzeć się pieniądzom. Kilka z wybitym rok tysiąc dziewięćset jedenastym, inne tysiąc dziewięćset piątym, dziesiątym, różnie. Nie pasowało mi, że nie są brudne ani zniszczone, ale były przecież w obiegu dopiero od kilku lat, czas jeszcze nie miał szansy ich nadgryźć.
Zamyśliłam się. Stare pieniądze, staroświeckie ubranie, akcent też trochę dziwny. W sumie dlaczego Alek miałby mnie oszukiwać? No, może i istniało kilka odpowiedzi na to pytanie, ale moja wrodzona naiwność ponownie tego dnia wygrała. Westchnęłam głęboko.
– Dobra, załóżmy, że ci wierzę ci, chociaż twoja historia ma tyle sensu co przegrana Hiszpanii z Chile w ostatnim meczu – powiedziałam, zanim uświadomiłam sobie, że chłopak nie ma pojęcia o trwającym mundialu.
Alek spojrzał na mnie z niedowierzaniem i lekkim politowaniem. Ech, coś czułam, że to politowanie rzadko opuszcza jego spojrzenie. Wzruszyłam tylko ramionami.
– To w którym roku się urodziłeś? – zapytałam.
– Tysiąc osiemset dziewięćdziesiątym czwartym – odpowiedział już trochę mniej ponurym głosem.
– Wow! Człowieku, ty masz sto dwadzieścia lat! – wykrzyknęłam po przeprowadzeniu w głowie niezbyt skomplikowanych obliczeń.
Chłopak uśmiechnął się krzywo.
– Raczej osiemnaście.
– Wiesz, ile rzeczy cię ominęło? Sto lat historii! Dwie wo…
– Nie. – Alek stanowczo mi przerwał. – Nie chcę znać przyszłości. Znaczy – dla ciebie przeszłości. Już i tak wiem, że Polska odzyska niepodległość. – Jego twarz rozjaśniła się tak samo jak w tramwaju, gdy zorientował się, że wszyscy mówią po polsku. Perspektywa wolnej ojczyzny musiała być dla niego czymś niesamowicie szczęśliwym.
– Dobrze, dobrze, już nic nie mówię – uniosłam ręce w obronnym geście. – A… Jak zamierzasz wrócić?
Niepotrzebnie zadałam to pytanie. Alek znów spochmurniał.
– Nie mam pojęcia – odpowiedział sucho.
Zapadła nieprzyjemna cisza. A było już całkiem nieźle! Cały czas przeklinałam się w myślach za popsucie dobrej atmosfery.
– Masz może zapałki? – chłopak przerwał milczenie. Wyciągnął z wewnętrznej kieszeni marynarki papierośnice, a z niej jednego papierosa.
– A po co ci one? – spytałam niezbyt mądrze. Czasami naprawdę nie grzeszyłam refleksem i błyskotliwością.
– Chcę rozpalić ognisko. – Alek przewrócił oczami.
Oho, czyli sto lat temu też potrafili być cyniczni. Zburzyło to trochę moje piękne wyobrażenia o bezustannie sypiących komplementami młodzieńcach i uroczo rumieniących się, niewinnych panienkach. Ale cóż, chłopak przynajmniej choć trochę odzyskał humor.
– W pierwszej szufladzie komody – zreflektowałam się. – I lepiej wyjdź na balkon, mama nie toleruje palenia. Jest onkologiem i ciągle gada o raku płuc.
– Bez przesady, wszyscy palą. Nawet te snobistyczne panienki, gdy tylko matki spuszczą je z oczu.
Alek zniknął za zasłoną (również z IKEI, nawiasem mówiąc), za którą znajdowały się drzwi na balkon i sam balkon. Ja natomiast wzięłam do ręki telefon i włączyłam Internet. Chciałam dowiedzieć się więcej o podróżach w czasie, czy są w ogóle możliwe albo czy kiedyś będą możliwe. Po kilku minutach błądzenia w otchłani Internetu natknęłam się na naukowy bełkot o fizyce kwantowej (z którego nic nie zrozumiałam), garść filmów i książek o podróżach w czasie, artystyczne zdjęcia zegarów i mem o amerykańskich naukowcach. Dałam sobie z tym spokój. Nie sądziłam, by cokolwiek z tego mogło pomóc.

---
Powinnam popracować nad szybszym pisaniem, naprawdę. ;'))
Rozdział nadal sielankowy i spokojny (możecie uważać, że trochę nudny), ale musicie wiedzieć, że bardzo lubię takie rozdziały. xd Alek i Sara stali się trochę mniej anonimowi. Jestem bardzo ciekawa, co o nich myślicie. :))
Dziękuję bardzo za wszystkie komentarze, poza tym, że mnie motywują, to bardzo miło mi się je czyta. Fajnie poznać opinie innych o moim opku. ;)) No i mogę też odkryć nowe blogi do czytania, podawajcie więc śmiało linki do siebie, z chęcią poczytam.

PS A tak z innej beczki - czy ktoś z Was ogląda/czyta "Grę o tron"? Czy Was też strasznie denerwuje Daenerys? Tym bardziej w ostatnim odcinku... Serialowa jest chyba jeszcze gorsza niż książkowa, ugh. No nic, kończę już, zaraz mój dopisek będzie dłuższy od rozdziału. xd

25 komentarzy:

  1. Powtórzę się, ale naprawdę uwielbiam twój styl pisania! Średniowieczną włosienicą i kocią nerką grającą na skrzypcach totalnie mnie rozbroiłaś :D Alek i Sara są świetni, bardzo ich polubiłam :p Mam nadzieję, że następny rozdział będzie szybko i będzie baaaardzo długi, bo nie mogę się go doczekać! :3
    A tak w ogóle to sprytnie ukryłaś tych obserwatorów, szukałam, szukałam i dopiero teraz znalazłam :p
    PS. Oglądam Grę o tron, ale jakoś Daenerys nigdy mnie specjalnie nie denerowowała ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hehe, Internety i komputery mnie nie lubią, więc szablon wzięłam gotowy i na tym kończy się moja szablonowa ingerencja na tym blogu. XD Albo może specjalnie są tak ukryci, żeby zmusić ludzi do dłuższego pobytu tutaj i żeby wyłowić tych najwytrwalszych... XDD
      Postaram się, żeby nowy rozdział był długi, no i żeby pojawił się w miarę szybko :))
      Cieszę się, że Sara i Alek przypadli Ci do gustu.
      Dziękuję za miłe słowa <3
      PS To nawet trochę zazdroszczę, ja toleruję jej wątek tylko przez wzgląd na Szarego Robaka ;D

      Usuń
  2. Jejku, świetny rozdział! Naprawdę masz wspaniały styl!
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie :)
    http://the-never-coming-light.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. O rany! Uwielbiam Twoją historię! <3 I zdecydowanie powinnaś popracować nad szybszym dodawaniem rozdziałów! ;)
    Sara jest, fajna, sympatyczne, uczciwa i taka... normalna! :D
    Alek (Sara miała dobry pomysł ze skróceniem imienia! ;3) też jest fajny i miło zauważyć, że potrafi też żartować! :D
    To musi być trudne, pilnować się, żeby nie napisać o czymś, czego Alek mógłby nie znać, ja nie wiem czy poradziłabym sobie z takim zadaniem, dlatego tym bardziej podziwiam Ciebie! ;)

    Pozdrawiam cieplutko, przesyłam pozdrowienia i ogromne paczki weny! ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak miło <3
      Wiem, wiem, powinnam, zobaczymy, jak mi to będzie wychodzić. :'))
      Chyba osiągnęłam swój cel w kreacji Sary (i Alka też). ;))
      Faktycznie, czasem muszę poświęcić trochę czasu na research, ale w sumie nie jest źle, na pewno też byś dała radę, tak jak dajesz radę z czarodziejską rzeczywistością na Twoim blogu. :D
      Dziękuję bardzo i również pozdrawiam! <3

      Usuń
  4. Cudo! :) Cudo i jeszcze raz CUDO!
    Naprawdę popracuj nad szybszym pisaniem, bo już następnego rozdziału nie mogę się doczekać! :)
    Z Sarą byśmy się dogadały (refleksem i błyskotliwością nie grzeszymy). Aleksander (Alek jak kto woli ;) ) jest bardzo intrygującą postacią. Cyniczna i ciekawa osóbka- mój typ :D Charm na podrywie. W którym mieście rozgrywa się akcja? Hahahhahahahah odbija mi :D Nie no, zostawię go Sarze ;) Powtórzę się: NAPISZ KSIĄŻKĘ :D Egzemplarz bym pierwsza kupiła :*
    No cóż. Życzę weny, czekam na następny rozdział, pozdrawiam i całuję :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety ostatnio zamiast rozdziału na tapecie miałam artykuł o śmierci Piłsudskiego do szkoły (ech, i bądź tu prawie jedynym pół-humanem na biol-chemie, jeszcze na dodatek o zbyt miękkim sercu...)
      Hehehe, Poznań zaprasza, może znalazłby się jakiś rzeczywisty zamiennik Alka. xd
      Gdybym wydała książkę, dałabym Ci honorowy egzemplarz z dedykacją i autografem, heheh. :D
      Dziękuję baaardzo za wszystkie te miłe słowa i za sam komentarz. <3
      Pozdrawiam również! :*

      Usuń
  5. Witaj ponownie! :D

    Ojejku, jejku jejku! Nie wiesz jak bardzo cieszę się, że mnie do siebie zaprosiłaś! :)) Uwielbiam historie w których bohaterowie cofają się w przeszłości lub jak tutaj - lądują w przyszłości...^^ :D Pokochałam je odkąd przeczytałam jedną książkę o tym motywie. :))
    Podoba mi się, że przedstawiasz wydarzenia z dwóch perspektyw. Tak łatwiej jest poznać uczucia ludzi, których dzieli tyle lat... To naprawdę wszystko ułatwia! :)) ^^
    Uśmiałam się, kiedy Alka zaskoczył telefon komórkowy, no ale w końcu nie ma się co mu dziwić - wszakże jego czasów nie zaśmiecały jeszcze te wszystkie gadżety... :D
    Jestem niezmiernie ciekawa jak rozwiną się relację Alka i Sary oraz czy uda mu się powrócić do własnego świata. :)) A może polubi współczesność i postanowi pozostać, hmm? ;)) *. *
    Pozdrawiam Cię kochana, życzę mnóstwa weny i czekam z niecierpliwością na trójkę! :)) ♥
    Ps - dziękuję Ci z całego serca za komentarz u mnie! :)) :** ^^!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się bardzo, że moja opowieść wstrzeliła się w Twój gust. ;))
      Spodobało mi się pisanie z dwóch perspektyw, trochę to było eksperymentalne z mojej strony, ale pomyślnie przeszło u mnie testy. ;D
      Lubię stawiać się na miejscu Alka i wyobrażać sobie, co jeszcze by mnie najbardziej zdziwiło, zszokowało, jak bym się zachowała w danej sytuacji itp. Dużo zabawy w tym jest, polecam. xd
      Ostatnio dopracowałam w głowie całą historię, więc los Alka i Sary jest już przesądzony, buahaha! Nie no, aż tak źle nie będzie. :D
      Dziękuję baaardzo za ten przemiły komentarz! <3
      Pozdrawiam jeszcze raz! :*
      PS Czytając Twoją odpowiedź na mój komentarz, uświadomiłam sobie, że chyba trochę bardzo kopnęłam się w obliczeniach - głupio mi, ale cóż. :')) Czyli szalone lata 60 (50?)? Genialnie! :D

      Usuń
    2. Nie dziękuj, naprawdę nie masz za co! :))

      Na początku myślałam, aby użyć podobnego zabiegu w swoim opowiadaniu, ale zrezygnowałam, gdyż Roux wydaje mi się zbyt zawiłą postacią, abym mogła dokładnie przedstawić jego punkt widzenia... ((: ^^

      Haha, umiesz trzymać człeka w napięciu! :D Nie wiele jest w stanie mnie przerazić, chyba, że stanie im się krzywda... O.o No, way! :D *.*

      Nie martw się, ja tam ciągle się mylę! :D
      Charlotte urodziła się w latach 50, lecz akcja toczy się na przełomie 60/70 :))

      Ściskam! ♥

      Usuń
  6. Witaj :). Wędrując po blogach i szukając nowej historii, którą mogłabym przeczytać, trafiłam do Ciebie.
    Nie żałuję. Piszesz po prostu świetnie, masz duży talent, a ja jestem szczęśliwa, że mogłam się z Twoim talentem zapoznać :). Bardzo gratuluję Ci umiejętności pisarskich, bo wydaje się, jakbyś ten rozdział (na razie zapoznałam się tylko z tym), napisała jakoś tak leciutko. Przez to czytanie to sama przyjemność.
    Zachwycałam się opisami i dialogami, które prowadzisz genialnie. Czasem naprawdę chichrałam się do monitora... Naprawdę Ci ich zazdroszczę, ja mam niemały problem z dialogami...
    Historia Alka bardzo mnie zaciekawiła. On sam okazał się dla mnie postacią, do której, myślę, szybko zapałam szczerą sympatią. Będę trzymać za niego kciuki, oby się chłopaczyna odnalazł w tym nowym świecie:).
    Za Ciebie oczywiście też. Niech wena będzie z Tobą ^^.
    Pozdrawiam ciepło.
    ps. zapraszam przy okazji do siebie na www.kochankakardynala.blogspot.com :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeju, jak miło. <3 Ale mi nasłodziłaś! :D Lubię pisać tę historię, mnie samą ciekawi, co będzie dalej, więc dobrze się bawię przy wymyślaniu i pisaniu ;))
      Bardzo się cieszę, że postać Alka przypadła Ci do gustu, muszę przyznać, że też go całkiem lubię. xd
      Dziękuję bardzo za miłe słowa! I za podesłanie linka do Ciebie. Zajrzę, poczytam i skomentuję (i napiszę, co myślę o Twoich dialogach, na pewno nie są złe!), spodziewaj się mnie jakoś niebawem. ;D
      Pozdrawiam również!

      Usuń
  7. No i udało mi się dzisiejszego dnia nadrobić całość ;-)
    Różnica czasów jest świetnie przedstawiona i trochę mi było szkoda Sary jak Aleksander zburzył jej wyobrażenie o mężczyznach sprzed wieku czasu. Najlepiej myśleć, że mężczyźni wtedy byli dobrze wychowani i niemal zawsze czyniący dżentelmeńskie gesty. Prawda taka, że ludzie się nie zmieniają, tylko czasy idą na przód, a ludzie stoją w miejscu - są lepsi i gorsi, chciwi i empatyczni, żadni władzy lub pełni namiętności - wszystko zależy od ich charakteru i wychowania, a nie epoki historycznej.
    Pierwszy raz trafiłem na opowiadanie o podróżach w czasie tego typu. Żadne inne o wehikułach mnie nie zatrzymało na dłużej, a tobie się to udało.
    Informuj mnie gdy tylko dodasz kolejny rozdział, bo lubię być na bieżąco:
    http://dariusz-tychon.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niezmiernie mi miło, że moje opowiadanie przykuło Twoją uwagę i spodobało Ci się. :))
      Tak, masz rację, ludzie się zbytnio nie zmieniają, zmienia się tło, na jakim przychodzi danym pokoleniom żyć.
      Oczywiście, poinformuję, jak będzie nowy wpis. :))

      Usuń
    2. Ja tylko chciałem się upomnieć, że nie mogę doczekać się kolejnego wpisu :-)
      I dziękuje za tak szybkie odwiedzenie mnie.

      Usuń
  8. Jakie świetne opowiadanie! Masz talent :D Sara i Alek to świetne postacie, szczególnie Alek. Poproszę jego współczesną kopię :D Cieszę się, że tu trafiłam, bo naprawdę było warto. Wątki humorystyczne, typu : średniowieczna włosienica sprawiały, że śmiałam się do monitora, jak głupia. Obserwuję żeby wiedzieć kiedy będzie kolejny rozdział, bo nie mogę się już doczekać!
    Pozdrawiam baardzo serdecznie i przepraszam za tak krótki komentarz pod tym instnym arcydziełem, następnym razem będzie dłuższy :)
    Fanny http://buszujacawsrodksiazek.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo! <3
      Hehe, Alek podbija serca. :D
      Nowy rozdział się pisze, mam nadzieję, że już niedługo będę mogła go wstawić.
      Pozdrawiam również! :*

      Usuń
  9. Błądziłam gdzieś w otchłani internetu i zauważyłam twój blog. Intrygujący tytuł zwrócił moją uwagę i zabrałam się do czytania. Warto było ;)
    Nie spodziewałam się takiej fabuły, ale naprawdę mi się podoba! Po przeczytaniu prologu myślałam, że pójdziesz w stronę fantasy i zachowasz XX wiek. A tu proszę! Takie miłe zaskoczenie! ^^
    Nie miałam najmniejszego problemu z wyobrażeniem sobie wszystkich wydarzeń. Masz naprawdę dojrzały styl, całkowicie swobodny, po prostu świetny! ;) Czytało mi się naprawdę przyjemnie, szczególnie, że bawiła mnie dezorientacja Alka i sarkastyczne, uszczypliwe docinki między nim a Sarą (swoją drogą już lubię jej oryginalną duszę). ;) W gruncie rzeczy wszyscy bohaterowie są sympatyczni. Szkoda, że rosyjski sklepikarz się już nie pojawi. Zdecydowanie ukradł ci prolog. ;)
    Jest tylko jeden problem - Gdzie ten trzeci rozdział? No gdzie?
    Czekam z niecierpliwością! Nie jestem w stanie przewidzieć co może stać się dalej, więc zżera mnie jeszcze większa ciekawość.
    Pozdrawiam, słoneczko! ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale fajnie, udało mi się Cię zaskoczyć. ;))
      Czasem mam spory problem, żeby zakwalifikować to opowiadanie do jakiegoś gatunku - ani to fantasy, ani przygodowe, ani dramat, ani romans, taka jakaś dziwna hybryda. xd Ale przeogromnie się cieszę, że Ci się podoba. :))
      Wiem, jestem straszna z nowymi rozdziałami, ale spokojnie, jutro już powinien się pojawić trzeci. I chyba Siergiej dostanie jeszcze swoją szansę, plany trochę mi się pozmieniały, ale ciii, to dopiero jutro. ;D
      Dziękuję Ci bardzo mocno za ten komentarz, od razu mnie zmotywował do dokończenia obiecywanego rozdziału.
      Pozdrawiam również! <3

      Usuń
  10. Fascynująco się zaczyna. Co prawda na razie mało się dzieje, ale z niecierpliwością czekam na akcje i poszukiwanie pozytywki (od niej się zaczęło, więc od niej też powinni oni zacząć). Sara uwierzyła Alkowi - ja chyba bym do samego końca myślała, że chłopak żartuje i nawet monety by mnie nie przekonały o jego prawdomówności. Jak Sara wytłumaczy matce obecność całkiem obcego chłopaka w ich domu? Na dodatek chłopaka tak ubranego, bez bagażu, itd. Właśnie! W czym ten biedny Alek będzie chodził!? Jakoś nie wyobrażam sobie go w dresie, albo dżinsach i polówce.
    Czekam na kolejny rozdział. Obym nie musiała czekać długo, bo z natury należę do osób mało cierpliwych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spokojnie, akcja się jeszcze pojawi, ale jeszcze trochę, bardzo lubię pisać "wstępne" rozdziały, więc nie odbierajcie mi tej przyjemności. ;D
      Sara jest bardzo naiwna, może nawet zostało to trochę przerysowane na potrzeby historii, ale serio, tacy ludzie też się zdarzają.
      No tak, Alek nie będzie miał lekko, ale może obędzie się bez dresów. ;))
      Nie musiałaś czekać długo, bo rozdział trzeci już jest.

      Usuń
    2. No tak, cała ja, rozdział pojawił się 7 czerwca, a ja przeczytałam dopiero dzisiaj, Na przyszłość mi wybacz, bo ja często jestem gdzieś na opowiadaniach w tył, a potem jak mnie najdzie to potrafię nadrobić zaległości w jedną noc i oczywiście zaległe posty też skomentować.
      Obecnie czekam u ciebie na czwóreczkę.
      Pozdrawiam.

      Usuń
  11. Patrz! Przeczytałam już drugi rozdział i nie mam dość! :D Bądź ze mnie dumna!
    Zacznę od końca - Oglądam Grę o Tron! Niedawno skończyłam 4 sezon i będę zabierać się za 5. D. nie jest taka zła. Mnie wkurzają wątki z Nocną Strażą... Nudzą, nudzą... I ze Stannisem - mógłby już z ginąć *trzyma kciuki, by w 5 sezonie go uśmiercili*
    Znów będę się zachwycać. Nie pędzisz z akcją, ale to nawet lepiej - czyta się to naprawdę w przyjemny sposób.
    Hej! Uwielbiam ludzi sarkastycznych - są tacy zabawni :D A Sara, zwyczajna odrobinę dziwaczna dziewczyna, jest w zabawny sposób postrzegana przez Alka - dobrze, że nie nazwała go Olkiem. Mam zamiar nazwać tak swojego syna, a nie cierpię tego drugiego zdrobnienia.
    Podróże w czasie *.* No po prostu od czasów skończenia Trylogii Czasu, nie miałam przed swymi oczami tak cudownego rarytasu.
    Lecę dalej!
    + Wiedziałam, że z Alka jest patriota! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem dumna! *ociera łezkę z kącika oka*
      Nocna Straż ma lepsze i gorsze momenty, nie jest źle! ;D Stannnis... uśmiercili... Cocococo?! Cofnij to! Melisnadre jest irytująca, fakt, ale Stannis? Stannis - only true king <3
      Hehe, mi tam oba zdrobnienia się podobają, ale cieszę się, że trafiłam w Twój gust. :D
      Czy ja dobrze widzę, że Ty czytałaś Trylogię Czasu? No nie wierzę! Piona! Kobieto, ile mamy ze sobą wspólnego! Uwielbiam i książki, i filmy, zadziwiająco dokładne jak na ekranizację. No i niemieccy aktorzy mówiący po niemiecku. <3 Ale gdzież tam mojemu opku do Trylogii Czasu...

      Usuń

Obserwatorzy