Nowa rzeczywistość i naiwna rzeczywistość
Czy to
wszystko to sen?
To pytanie
cały czas krążyło w moim umyśle, obijając się o tysiące innych, na które nie
potrafiłem znaleźć odpowiedzi.
Obrazy
przewijały się przed moimi oczami jak w fotoplastykonie, tyle że co najmniej
dziesięć razy szybciej. Patrzyłem, lecz nie widziałem. Rejestrowałem jedynie
pojedyncze fragmenty, których nie potrafiłem złożyć w całość. Z trudem
skupiałem się na słowach Sary.
Nadzieja na
to, że to tylko sen z sekundy na sekundę malała – i to było najgorsze.
Zacząłem się
bać. Był to instynktowny strach, jaki odczuwa każda żywa istota, gdy zagrożone
jest jej istnienie. Tak, zagrożone istnienie. Bo nie wiedziałem nic. Co, gdzie,
jak, dlaczego – kompletnie nic. Dodatkowo przerażał mnie sam strach, jaki
czułem. Brzmi głupio, ale to prawda. Nie byłem przyzwyczajony do bania się.
Zawsze to inni się bali, a ja mogłem wtedy pochwalić się swoją odwagą. Ale nie
oszukujmy się – to były błahostki, takie jak złapanie dziewczęcego kapelusz,
który wiatr porwał w spienione fale Bałtyku. Odwaga wynikająca z lekkomyślności
i chęci popisania się. Zwykła bohaterszczyzna.
Czułem
strach, ale nie chciałem, żeby Sara o tym wiedziała. Nie chciałem pokazywać jej,
jak bardzo zagubiony jestem, choć pewnie sama już dawno się domyśliła. Nie ma
co ukrywać – na razie udawanie niewzruszonego dżentelmena szło mi raczej
kiepsko, żeby nie powiedzieć żałośnie źle. Ojciec nie byłby ze mnie dumny.
Zawsze powtarzał, że mężczyzna powinien zachowywać swoje emocje dla siebie. Co
prawda sam nie do końca stosował się do tej zasady…
Cóż, w każdej
rodzinie zdarzają się hipokryci.
Wysiedliśmy z
tramwaju. Sara poprowadziła mnie w głąb długich, czteropiętrowych budynków z
płaskimi dachami. Bloki przypominały nieco ubogie kamienice dla robotników.
Najwyraźniej ktoś wpadł na pomysł, by nieco rozweselić mieszkańców i pomalować
ich nijakie domy na wesołe, pozytywne kolory. Nie wiem, czy był to dobry
pomysł, ale już nie mnie to oceniać. W
przerwach między kolejnymi budynkami znajdowały się ławki, klomby ze
zmarnowanymi kwiatami, drzewa i latarnie. Z pęknięć na płytach chodnika
wyrastała trawa. Zabawne, ile nic nie znaczących szczegółów spostrzegłem
podczas tej kilkuminutowej drogi!
Przeszliśmy
przez dwie pary drzwi. Pierwsze, odrapane prowadziły do wnętrza budynku, a
drugie, niezniszczone – do wnętrza jednego z mieszkań na drugim piętrze.
– No, co tak
stoisz jak cielę? Wchodź! – Sara weszła do środka i ściągnęła czarne buty
przypominające baletki.
Dziwna –
słowo, które najlepiej opisywało Sarę. Nie przypominała żadnej ze znanych mi
dotąd dziewcząt. Przy niej zupełnie zapominałem o wszystkich zasadach dobrego
wychowania i tego całego savoir vivre’u. Moja matka jak nic zemdlałaby, gdyby
zobaczyła mnie w towarzystwie Sary. Ta sukienka… Albo co to tam w ogóle było
(według mnie bardziej przypominało średniowieczną włosienicę). W pierwszym
momencie uznałem, że dziewczyna jest emancypantką, a jej strój to najnowszy
element buntu. Ostatecznie musiałem przyznać, że był bardziej atrakcyjny od
transparentów z hasłami, gdyż odsłaniał całkiem zgrabne, choć może nie najchudsze
nogi Sary.
Ale
najważniejsze, że zdecydowała się mi pomóc. Nie wiem, co bym zrobił, gdybym jej
nie spotkał.
Wszedłem za
Sarą do mieszkania, które dość mocno różniło się od mojego mieszkania w gdańskiej
kamienicy. Sufit był niżej, ogólnie pomieszczenia wydawały się dużo mniejsze. Brakowało
miejsca. I ludzi, co uświadomiły mi panujące w mieszkaniu cisza i spokój.
– Mieszkasz
tu sama? – spytałem zdziwiony, rozglądając się po pokoju, w którym się
znajdowałem. Chyba był to salon. Albo raczej miniaturka salonu. W niewielkiej
przestrzeni pomiędzy chirurgicznie białymi ścianami jakimś cudem upchnięto
sofę, dwa fotele, stolik do kawy i komodę.
– Jasne, że
nie, z mamą – odpowiedziała Sara. Lawirując między fotelami, przepchnęła się do
niskiego stolika i podniosła z niego jakąś kartkę. – To od niej. Jest na
dyżurze, wróci rano.
Sara usiadła
na sofie, a ja poszedłem za jej przykładem i usiadłem na jednym z foteli,
naprzeciwko dziewczyny. Przyjrzałem się jej uważnie. Dopiero teraz, w normalnym
świetle, zobaczyłem, że jej włosy mają ciemnokasztanowy kolor, oczy są
niebieskie, a nos szpeci kilka piegów. Wyglądała na szesnaście lub siedemnaście
lat.
– Powiesz mi,
co tak właściwie ci się stało? – spytała patrząc na mnie poważnie. Poczułem się
jak u psychologa.
– Sam nie
wiem – odparłem zgodnie z prawdą.
– Ktoś cię
pobił? Okradł? To jakiś gang? Podpadłeś im? Wiesz, dresy nie lubią eleganckiego
retro…
Nie miałem
pojęcia, o czym ona mówiła. Znów powróciła dezorientacja i lekkie otumanienie. Tym
razem czułem też irytacje. Ta sytuacja zaczynała mnie już męczyć. Chciałem
posiedzieć w jakimś chłodnym, cichym miejscu, najlepiej na plaży po zachodzie
słońca, ale przede wszystkim chciałem zapalić. Problemem był brak zapałek. Kurt
kupił je od tego starego Rosjanina, tuż przed tym jak wszystko się
skomplikowało.
– To jak
było? – nie ustępowała Sara.
Wyciągnęła z
kieszeni „sukienki” prostokątny, czarny przedmiot, ten sam, który upuściła na
chodnik, kiedy na mnie wpadła, i zaczęła bębnić w niego opuszkami palców.
– Byłem w
sklepie… Znaczy byliśmy, ale oni potem wyszli i… – Monotonne uderzanie w ów
przedmiot strasznie mnie rozpraszało. I mocno denerwowało. – Mogłabyś przestać?
Co to właściwie jest?
Sara
spojrzała na mnie zdziwiona.
– Co? To?
Yyy… telefon?
– A już
myślałem, że kocia nerka grająca na skrzypcach – zakpiłem mocno już zirytowany.
– Przecież wiem, jak wygląda telefon.
Mój ojciec ma
w swoim gabinecie telefon, normalny telefon z słuchawką, tarczą z cyframi,
kablem, czyli inaczej ze wszystkim, czego na pewno nie ma czarny prostokąt
Sary.
– No więc o
co ci chodzi? – Obdarzyła mnie zagubionym i jednocześnie badawczym spojrzeniem, jakby
zastanawiała się, czy aby na pewno jestem normalny.
Ukryłem twarz
w dłoniach. W jednej chwili poczułem się bardzo zmęczony. Przypomniałem sobie
to, co Sara powiedziała o zatonięciu Titanica – minęło sto lat od tego czasu.
Musiałem się upewnić.
– Możesz
podać mi dzisiejszą datę? Dokładną.
– Dwudziesty
czerwca dwa tysiące czternaście. – Dziewczyna mówiła wolno i wyraźnie, jakby
zwracała się do niezbyt rozgarniętego dziecka. – Wyjaśnisz mi wreszcie, o co
chodzi?
– I tak nie
uwierzysz – powiedziałem zrezygnowany.
– W zeszłym
tygodniu mój kolega włożył sobie żarówkę do buzi, a wszyscy przecież wiedzą, że
potem nie da się jej wyjąć… Teraz nic mnie już nie zaskoczy, serio. Siedemnaście
lat, a zachowuje się, jakby miał siedem… Mów!
Historia
kolegi-idioty dziwnym trafem wcale nie podniosła mnie na duchu, ale ostatecznie
zdecydowałem się spróbować zaspokoić ciekawość Sary, choćby tylko po to, by
oddalić od siebie ryzyko kolejnych anegdotek.
Spodziewałam
się różnych wyjaśnień, naprawdę najróżniejszych. Ale na to, co usłyszałam nie
byłam gotowa.
Mój towarzysz
zaserwował mi przedziwną historię, w której główna rola przypadła ślicznej,
zepsutej pozytywce, pełniącej funkcję wehikułu czasu. Pobocznymi bohaterami
byli stary rosyjski sklepikarz, dwójka na pół niemieckich kumpli i zapałki, a
tłem – rok tysiąc dziewięćset dwunasty. Wszystko to wydało mi się absurdalne i
nieprawdopodobne. Mógłby po prostu przyznać się, że rodzice wyrzucili go z domu
albo kumple z akademika albo że się zgubił. Zrozumiałabym to, serio.
Moja mina
najwyraźniej idealnie wyrażała wszystko, co w tamtej chwili czułam, bo Alek
(przecież nie mogłam cały czas nazywać go Aleksandrem) spojrzał na mnie ponuro
spod zmarszczonych posępnie brwi.
– Mówiłem, że
mi nie uwierzysz – mruknął jeszcze bardziej zrezygnowany, po czym wymamrotał
coś do siebie, chyba po niemiecku.
Zrobiło mi
się go żal.
– Ja… –
chciałam się jakoś wytłumaczyć, ale on nie pozwolił mi dokończyć.
– Rozumiem,
gdyby mi ktoś coś takiego powiedział, także bym nie uwierzył.
– Nie masz
może żadnego dowodu osobistego, nie wiem, paszportu, legitymacji, czegokolwiek?
Pokręcił
powoli głową. W sumie nawet nie wiedziałam, czy w jego czasach istniały w ogóle
takie dokumenty.
– Mam co
najwyżej kilka feningów. – Wyciągnął z kieszeni spodni kilka monet i położył je
na ławie.
Ponad stuletnie
monety leżące na czarnym, nieco tandetnym i bardzo nowoczesnym stoliku z IKEI –
ta myśl wydała mi się niesamowicie intrygująca. Zafascynowana pochyliłam się,
by przyjrzeć się pieniądzom. Kilka z wybitym rok tysiąc dziewięćset jedenastym,
inne tysiąc dziewięćset piątym, dziesiątym, różnie. Nie pasowało mi, że nie są brudne
ani zniszczone, ale były przecież w obiegu dopiero od kilku lat, czas jeszcze
nie miał szansy ich nadgryźć.
Zamyśliłam
się. Stare pieniądze, staroświeckie ubranie, akcent też trochę dziwny. W sumie
dlaczego Alek miałby mnie oszukiwać? No, może i istniało kilka odpowiedzi na to
pytanie, ale moja wrodzona naiwność ponownie tego dnia wygrała. Westchnęłam
głęboko.
– Dobra,
załóżmy, że ci wierzę ci, chociaż twoja historia ma tyle sensu co przegrana
Hiszpanii z Chile w ostatnim meczu – powiedziałam, zanim uświadomiłam sobie, że
chłopak nie ma pojęcia o trwającym mundialu.
Alek spojrzał
na mnie z niedowierzaniem i lekkim politowaniem. Ech, coś czułam, że to
politowanie rzadko opuszcza jego spojrzenie. Wzruszyłam tylko ramionami.
– To w którym
roku się urodziłeś? – zapytałam.
– Tysiąc
osiemset dziewięćdziesiątym czwartym – odpowiedział już trochę mniej ponurym
głosem.
– Wow!
Człowieku, ty masz sto dwadzieścia lat! – wykrzyknęłam po przeprowadzeniu w
głowie niezbyt skomplikowanych obliczeń.
Chłopak
uśmiechnął się krzywo.
– Raczej
osiemnaście.
– Wiesz, ile
rzeczy cię ominęło? Sto lat historii! Dwie wo…
– Nie. – Alek
stanowczo mi przerwał. – Nie chcę znać przyszłości. Znaczy – dla ciebie
przeszłości. Już i tak wiem, że Polska odzyska niepodległość. – Jego twarz
rozjaśniła się tak samo jak w tramwaju, gdy zorientował się, że wszyscy mówią
po polsku. Perspektywa wolnej ojczyzny musiała być dla niego czymś niesamowicie
szczęśliwym.
– Dobrze,
dobrze, już nic nie mówię – uniosłam ręce w obronnym geście. – A… Jak
zamierzasz wrócić?
Niepotrzebnie
zadałam to pytanie. Alek znów spochmurniał.
– Nie mam
pojęcia – odpowiedział sucho.
Zapadła
nieprzyjemna cisza. A było już całkiem nieźle! Cały czas przeklinałam się w
myślach za popsucie dobrej atmosfery.
– Masz może zapałki? – chłopak przerwał milczenie. Wyciągnął z wewnętrznej kieszeni
marynarki papierośnice, a z niej jednego papierosa.
– A po co ci
one? – spytałam niezbyt mądrze. Czasami naprawdę nie grzeszyłam refleksem i
błyskotliwością.
– Chcę rozpalić
ognisko. – Alek przewrócił oczami.
Oho, czyli sto lat temu też potrafili być cyniczni. Zburzyło to trochę moje piękne wyobrażenia o bezustannie sypiących komplementami młodzieńcach i uroczo rumieniących się, niewinnych panienkach. Ale cóż, chłopak przynajmniej choć trochę odzyskał humor.
– W pierwszej
szufladzie komody – zreflektowałam się. – I lepiej wyjdź na balkon, mama nie
toleruje palenia. Jest onkologiem i ciągle gada o raku płuc.
– Bez
przesady, wszyscy palą. Nawet te snobistyczne panienki, gdy tylko matki spuszczą
je z oczu.
Alek zniknął
za zasłoną (również z IKEI, nawiasem mówiąc), za którą znajdowały się drzwi na balkon i sam balkon. Ja natomiast
wzięłam do ręki telefon i włączyłam Internet. Chciałam dowiedzieć się więcej o
podróżach w czasie, czy są w ogóle możliwe albo czy kiedyś będą możliwe. Po
kilku minutach błądzenia w otchłani Internetu natknęłam się na naukowy bełkot o
fizyce kwantowej (z którego nic nie zrozumiałam), garść filmów i książek o
podróżach w czasie, artystyczne zdjęcia zegarów i mem o amerykańskich
naukowcach. Dałam sobie z tym spokój. Nie sądziłam, by cokolwiek z tego mogło
pomóc.
---
Powinnam popracować nad szybszym pisaniem, naprawdę. ;'))
Rozdział nadal sielankowy i spokojny (możecie uważać, że trochę nudny), ale musicie wiedzieć, że bardzo lubię takie rozdziały. xd Alek i Sara stali się trochę mniej anonimowi. Jestem bardzo ciekawa, co o nich myślicie. :))
Dziękuję bardzo za wszystkie komentarze, poza tym, że mnie motywują, to bardzo miło mi się je czyta. Fajnie poznać opinie innych o moim opku. ;)) No i mogę też odkryć nowe blogi do czytania, podawajcie więc śmiało linki do siebie, z chęcią poczytam.
PS A tak z innej beczki - czy ktoś z Was ogląda/czyta "Grę o tron"? Czy Was też strasznie denerwuje Daenerys? Tym bardziej w ostatnim odcinku... Serialowa jest chyba jeszcze gorsza niż książkowa, ugh. No nic, kończę już, zaraz mój dopisek będzie dłuższy od rozdziału. xd
Powtórzę się, ale naprawdę uwielbiam twój styl pisania! Średniowieczną włosienicą i kocią nerką grającą na skrzypcach totalnie mnie rozbroiłaś :D Alek i Sara są świetni, bardzo ich polubiłam :p Mam nadzieję, że następny rozdział będzie szybko i będzie baaaardzo długi, bo nie mogę się go doczekać! :3
OdpowiedzUsuńA tak w ogóle to sprytnie ukryłaś tych obserwatorów, szukałam, szukałam i dopiero teraz znalazłam :p
PS. Oglądam Grę o tron, ale jakoś Daenerys nigdy mnie specjalnie nie denerowowała ;)
Hehe, Internety i komputery mnie nie lubią, więc szablon wzięłam gotowy i na tym kończy się moja szablonowa ingerencja na tym blogu. XD Albo może specjalnie są tak ukryci, żeby zmusić ludzi do dłuższego pobytu tutaj i żeby wyłowić tych najwytrwalszych... XDD
UsuńPostaram się, żeby nowy rozdział był długi, no i żeby pojawił się w miarę szybko :))
Cieszę się, że Sara i Alek przypadli Ci do gustu.
Dziękuję za miłe słowa <3
PS To nawet trochę zazdroszczę, ja toleruję jej wątek tylko przez wzgląd na Szarego Robaka ;D
Jejku, świetny rozdział! Naprawdę masz wspaniały styl!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do siebie :)
http://the-never-coming-light.blogspot.com/
O rany! Uwielbiam Twoją historię! <3 I zdecydowanie powinnaś popracować nad szybszym dodawaniem rozdziałów! ;)
OdpowiedzUsuńSara jest, fajna, sympatyczne, uczciwa i taka... normalna! :D
Alek (Sara miała dobry pomysł ze skróceniem imienia! ;3) też jest fajny i miło zauważyć, że potrafi też żartować! :D
To musi być trudne, pilnować się, żeby nie napisać o czymś, czego Alek mógłby nie znać, ja nie wiem czy poradziłabym sobie z takim zadaniem, dlatego tym bardziej podziwiam Ciebie! ;)
Pozdrawiam cieplutko, przesyłam pozdrowienia i ogromne paczki weny! ;*
Jak miło <3
UsuńWiem, wiem, powinnam, zobaczymy, jak mi to będzie wychodzić. :'))
Chyba osiągnęłam swój cel w kreacji Sary (i Alka też). ;))
Faktycznie, czasem muszę poświęcić trochę czasu na research, ale w sumie nie jest źle, na pewno też byś dała radę, tak jak dajesz radę z czarodziejską rzeczywistością na Twoim blogu. :D
Dziękuję bardzo i również pozdrawiam! <3
Cudo! :) Cudo i jeszcze raz CUDO!
OdpowiedzUsuńNaprawdę popracuj nad szybszym pisaniem, bo już następnego rozdziału nie mogę się doczekać! :)
Z Sarą byśmy się dogadały (refleksem i błyskotliwością nie grzeszymy). Aleksander (Alek jak kto woli ;) ) jest bardzo intrygującą postacią. Cyniczna i ciekawa osóbka- mój typ :D Charm na podrywie. W którym mieście rozgrywa się akcja? Hahahhahahahah odbija mi :D Nie no, zostawię go Sarze ;) Powtórzę się: NAPISZ KSIĄŻKĘ :D Egzemplarz bym pierwsza kupiła :*
No cóż. Życzę weny, czekam na następny rozdział, pozdrawiam i całuję :)
Niestety ostatnio zamiast rozdziału na tapecie miałam artykuł o śmierci Piłsudskiego do szkoły (ech, i bądź tu prawie jedynym pół-humanem na biol-chemie, jeszcze na dodatek o zbyt miękkim sercu...)
UsuńHehehe, Poznań zaprasza, może znalazłby się jakiś rzeczywisty zamiennik Alka. xd
Gdybym wydała książkę, dałabym Ci honorowy egzemplarz z dedykacją i autografem, heheh. :D
Dziękuję baaardzo za wszystkie te miłe słowa i za sam komentarz. <3
Pozdrawiam również! :*
: )
OdpowiedzUsuńWitaj ponownie! :D
OdpowiedzUsuńOjejku, jejku jejku! Nie wiesz jak bardzo cieszę się, że mnie do siebie zaprosiłaś! :)) Uwielbiam historie w których bohaterowie cofają się w przeszłości lub jak tutaj - lądują w przyszłości...^^ :D Pokochałam je odkąd przeczytałam jedną książkę o tym motywie. :))
Podoba mi się, że przedstawiasz wydarzenia z dwóch perspektyw. Tak łatwiej jest poznać uczucia ludzi, których dzieli tyle lat... To naprawdę wszystko ułatwia! :)) ^^
Uśmiałam się, kiedy Alka zaskoczył telefon komórkowy, no ale w końcu nie ma się co mu dziwić - wszakże jego czasów nie zaśmiecały jeszcze te wszystkie gadżety... :D
Jestem niezmiernie ciekawa jak rozwiną się relację Alka i Sary oraz czy uda mu się powrócić do własnego świata. :)) A może polubi współczesność i postanowi pozostać, hmm? ;)) *. *
Pozdrawiam Cię kochana, życzę mnóstwa weny i czekam z niecierpliwością na trójkę! :)) ♥
Ps - dziękuję Ci z całego serca za komentarz u mnie! :)) :** ^^!
Cieszę się bardzo, że moja opowieść wstrzeliła się w Twój gust. ;))
UsuńSpodobało mi się pisanie z dwóch perspektyw, trochę to było eksperymentalne z mojej strony, ale pomyślnie przeszło u mnie testy. ;D
Lubię stawiać się na miejscu Alka i wyobrażać sobie, co jeszcze by mnie najbardziej zdziwiło, zszokowało, jak bym się zachowała w danej sytuacji itp. Dużo zabawy w tym jest, polecam. xd
Ostatnio dopracowałam w głowie całą historię, więc los Alka i Sary jest już przesądzony, buahaha! Nie no, aż tak źle nie będzie. :D
Dziękuję baaardzo za ten przemiły komentarz! <3
Pozdrawiam jeszcze raz! :*
PS Czytając Twoją odpowiedź na mój komentarz, uświadomiłam sobie, że chyba trochę bardzo kopnęłam się w obliczeniach - głupio mi, ale cóż. :')) Czyli szalone lata 60 (50?)? Genialnie! :D
Nie dziękuj, naprawdę nie masz za co! :))
UsuńNa początku myślałam, aby użyć podobnego zabiegu w swoim opowiadaniu, ale zrezygnowałam, gdyż Roux wydaje mi się zbyt zawiłą postacią, abym mogła dokładnie przedstawić jego punkt widzenia... ((: ^^
Haha, umiesz trzymać człeka w napięciu! :D Nie wiele jest w stanie mnie przerazić, chyba, że stanie im się krzywda... O.o No, way! :D *.*
Nie martw się, ja tam ciągle się mylę! :D
Charlotte urodziła się w latach 50, lecz akcja toczy się na przełomie 60/70 :))
Ściskam! ♥
Witaj :). Wędrując po blogach i szukając nowej historii, którą mogłabym przeczytać, trafiłam do Ciebie.
OdpowiedzUsuńNie żałuję. Piszesz po prostu świetnie, masz duży talent, a ja jestem szczęśliwa, że mogłam się z Twoim talentem zapoznać :). Bardzo gratuluję Ci umiejętności pisarskich, bo wydaje się, jakbyś ten rozdział (na razie zapoznałam się tylko z tym), napisała jakoś tak leciutko. Przez to czytanie to sama przyjemność.
Zachwycałam się opisami i dialogami, które prowadzisz genialnie. Czasem naprawdę chichrałam się do monitora... Naprawdę Ci ich zazdroszczę, ja mam niemały problem z dialogami...
Historia Alka bardzo mnie zaciekawiła. On sam okazał się dla mnie postacią, do której, myślę, szybko zapałam szczerą sympatią. Będę trzymać za niego kciuki, oby się chłopaczyna odnalazł w tym nowym świecie:).
Za Ciebie oczywiście też. Niech wena będzie z Tobą ^^.
Pozdrawiam ciepło.
ps. zapraszam przy okazji do siebie na www.kochankakardynala.blogspot.com :)
Jeju, jak miło. <3 Ale mi nasłodziłaś! :D Lubię pisać tę historię, mnie samą ciekawi, co będzie dalej, więc dobrze się bawię przy wymyślaniu i pisaniu ;))
UsuńBardzo się cieszę, że postać Alka przypadła Ci do gustu, muszę przyznać, że też go całkiem lubię. xd
Dziękuję bardzo za miłe słowa! I za podesłanie linka do Ciebie. Zajrzę, poczytam i skomentuję (i napiszę, co myślę o Twoich dialogach, na pewno nie są złe!), spodziewaj się mnie jakoś niebawem. ;D
Pozdrawiam również!
No i udało mi się dzisiejszego dnia nadrobić całość ;-)
OdpowiedzUsuńRóżnica czasów jest świetnie przedstawiona i trochę mi było szkoda Sary jak Aleksander zburzył jej wyobrażenie o mężczyznach sprzed wieku czasu. Najlepiej myśleć, że mężczyźni wtedy byli dobrze wychowani i niemal zawsze czyniący dżentelmeńskie gesty. Prawda taka, że ludzie się nie zmieniają, tylko czasy idą na przód, a ludzie stoją w miejscu - są lepsi i gorsi, chciwi i empatyczni, żadni władzy lub pełni namiętności - wszystko zależy od ich charakteru i wychowania, a nie epoki historycznej.
Pierwszy raz trafiłem na opowiadanie o podróżach w czasie tego typu. Żadne inne o wehikułach mnie nie zatrzymało na dłużej, a tobie się to udało.
Informuj mnie gdy tylko dodasz kolejny rozdział, bo lubię być na bieżąco:
http://dariusz-tychon.blogspot.com/
Niezmiernie mi miło, że moje opowiadanie przykuło Twoją uwagę i spodobało Ci się. :))
UsuńTak, masz rację, ludzie się zbytnio nie zmieniają, zmienia się tło, na jakim przychodzi danym pokoleniom żyć.
Oczywiście, poinformuję, jak będzie nowy wpis. :))
Ja tylko chciałem się upomnieć, że nie mogę doczekać się kolejnego wpisu :-)
UsuńI dziękuje za tak szybkie odwiedzenie mnie.
Jakie świetne opowiadanie! Masz talent :D Sara i Alek to świetne postacie, szczególnie Alek. Poproszę jego współczesną kopię :D Cieszę się, że tu trafiłam, bo naprawdę było warto. Wątki humorystyczne, typu : średniowieczna włosienica sprawiały, że śmiałam się do monitora, jak głupia. Obserwuję żeby wiedzieć kiedy będzie kolejny rozdział, bo nie mogę się już doczekać!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam baardzo serdecznie i przepraszam za tak krótki komentarz pod tym instnym arcydziełem, następnym razem będzie dłuższy :)
Fanny http://buszujacawsrodksiazek.blogspot.com
Dziękuję bardzo! <3
UsuńHehe, Alek podbija serca. :D
Nowy rozdział się pisze, mam nadzieję, że już niedługo będę mogła go wstawić.
Pozdrawiam również! :*
Błądziłam gdzieś w otchłani internetu i zauważyłam twój blog. Intrygujący tytuł zwrócił moją uwagę i zabrałam się do czytania. Warto było ;)
OdpowiedzUsuńNie spodziewałam się takiej fabuły, ale naprawdę mi się podoba! Po przeczytaniu prologu myślałam, że pójdziesz w stronę fantasy i zachowasz XX wiek. A tu proszę! Takie miłe zaskoczenie! ^^
Nie miałam najmniejszego problemu z wyobrażeniem sobie wszystkich wydarzeń. Masz naprawdę dojrzały styl, całkowicie swobodny, po prostu świetny! ;) Czytało mi się naprawdę przyjemnie, szczególnie, że bawiła mnie dezorientacja Alka i sarkastyczne, uszczypliwe docinki między nim a Sarą (swoją drogą już lubię jej oryginalną duszę). ;) W gruncie rzeczy wszyscy bohaterowie są sympatyczni. Szkoda, że rosyjski sklepikarz się już nie pojawi. Zdecydowanie ukradł ci prolog. ;)
Jest tylko jeden problem - Gdzie ten trzeci rozdział? No gdzie?
Czekam z niecierpliwością! Nie jestem w stanie przewidzieć co może stać się dalej, więc zżera mnie jeszcze większa ciekawość.
Pozdrawiam, słoneczko! ♥
Ale fajnie, udało mi się Cię zaskoczyć. ;))
UsuńCzasem mam spory problem, żeby zakwalifikować to opowiadanie do jakiegoś gatunku - ani to fantasy, ani przygodowe, ani dramat, ani romans, taka jakaś dziwna hybryda. xd Ale przeogromnie się cieszę, że Ci się podoba. :))
Wiem, jestem straszna z nowymi rozdziałami, ale spokojnie, jutro już powinien się pojawić trzeci. I chyba Siergiej dostanie jeszcze swoją szansę, plany trochę mi się pozmieniały, ale ciii, to dopiero jutro. ;D
Dziękuję Ci bardzo mocno za ten komentarz, od razu mnie zmotywował do dokończenia obiecywanego rozdziału.
Pozdrawiam również! <3
Fascynująco się zaczyna. Co prawda na razie mało się dzieje, ale z niecierpliwością czekam na akcje i poszukiwanie pozytywki (od niej się zaczęło, więc od niej też powinni oni zacząć). Sara uwierzyła Alkowi - ja chyba bym do samego końca myślała, że chłopak żartuje i nawet monety by mnie nie przekonały o jego prawdomówności. Jak Sara wytłumaczy matce obecność całkiem obcego chłopaka w ich domu? Na dodatek chłopaka tak ubranego, bez bagażu, itd. Właśnie! W czym ten biedny Alek będzie chodził!? Jakoś nie wyobrażam sobie go w dresie, albo dżinsach i polówce.
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdział. Obym nie musiała czekać długo, bo z natury należę do osób mało cierpliwych.
Spokojnie, akcja się jeszcze pojawi, ale jeszcze trochę, bardzo lubię pisać "wstępne" rozdziały, więc nie odbierajcie mi tej przyjemności. ;D
UsuńSara jest bardzo naiwna, może nawet zostało to trochę przerysowane na potrzeby historii, ale serio, tacy ludzie też się zdarzają.
No tak, Alek nie będzie miał lekko, ale może obędzie się bez dresów. ;))
Nie musiałaś czekać długo, bo rozdział trzeci już jest.
No tak, cała ja, rozdział pojawił się 7 czerwca, a ja przeczytałam dopiero dzisiaj, Na przyszłość mi wybacz, bo ja często jestem gdzieś na opowiadaniach w tył, a potem jak mnie najdzie to potrafię nadrobić zaległości w jedną noc i oczywiście zaległe posty też skomentować.
UsuńObecnie czekam u ciebie na czwóreczkę.
Pozdrawiam.
Patrz! Przeczytałam już drugi rozdział i nie mam dość! :D Bądź ze mnie dumna!
OdpowiedzUsuńZacznę od końca - Oglądam Grę o Tron! Niedawno skończyłam 4 sezon i będę zabierać się za 5. D. nie jest taka zła. Mnie wkurzają wątki z Nocną Strażą... Nudzą, nudzą... I ze Stannisem - mógłby już z ginąć *trzyma kciuki, by w 5 sezonie go uśmiercili*
Znów będę się zachwycać. Nie pędzisz z akcją, ale to nawet lepiej - czyta się to naprawdę w przyjemny sposób.
Hej! Uwielbiam ludzi sarkastycznych - są tacy zabawni :D A Sara, zwyczajna odrobinę dziwaczna dziewczyna, jest w zabawny sposób postrzegana przez Alka - dobrze, że nie nazwała go Olkiem. Mam zamiar nazwać tak swojego syna, a nie cierpię tego drugiego zdrobnienia.
Podróże w czasie *.* No po prostu od czasów skończenia Trylogii Czasu, nie miałam przed swymi oczami tak cudownego rarytasu.
Lecę dalej!
+ Wiedziałam, że z Alka jest patriota! :D
Jestem dumna! *ociera łezkę z kącika oka*
UsuńNocna Straż ma lepsze i gorsze momenty, nie jest źle! ;D Stannnis... uśmiercili... Cocococo?! Cofnij to! Melisnadre jest irytująca, fakt, ale Stannis? Stannis - only true king <3
Hehe, mi tam oba zdrobnienia się podobają, ale cieszę się, że trafiłam w Twój gust. :D
Czy ja dobrze widzę, że Ty czytałaś Trylogię Czasu? No nie wierzę! Piona! Kobieto, ile mamy ze sobą wspólnego! Uwielbiam i książki, i filmy, zadziwiająco dokładne jak na ekranizację. No i niemieccy aktorzy mówiący po niemiecku. <3 Ale gdzież tam mojemu opku do Trylogii Czasu...