Wszyscy mężczyźni są tacy sami, a szlachetność nie zawsze popłaca
–
Zaraz dostaniesz zeza – powiedziałam dość głośnym półszeptem, tak, by Alek na
pewno usłyszał.
W
niedzielny poranek tramwaj świecił pustkami. Oprócz Alka i mnie do grona
pasażerów zaliczała się para staruszków w drugim końcu wagonu i stojąca jakieś
pięć kroków od nas młoda kobieta o figurze miss. Warto też dodać, że swą
idealną sylwetkę przyodziała w króciutką, kwiecistą sukienkę. Tenże właśnie fakt
zmuszał Alka do ciągłego zerkania na naszą współtowarzyszkę podróży.
Wbrew
moim oczekiwaniom chłopaka wcale nie speszyła moja uwaga.
–
Zazdrosna? – Popatrzył na mnie z kpiącym uśmieszkiem.
W
myślach musiałam przyznać, iż owszem, byłam trochę zazdrosna.
No
bo która dziewczyna nie zazdrościłaby takiej figury?
–
Czy tak właśnie zachowuje się dżentelmen z początku dwudziestego wieku? – spytałam,
by sprowadzić rozmowę na nieco inny tor.
–
Wyobraź sobie, że poza podawaniem matce soli trzeźwiących ci dżentelmeni mają
też swoje życie – odparł Alek. Wciąż kpiąco się uśmiechał, jednak w jego głosie
usłyszałam lekkie rozgoryczenie, najpewniej spowodowane wspomnieniem
codzienności, do której nie wiedział, jak ma powrócić.
Współczułam
mu. Szczerze mu współczułam. Nie potrafiłam wyobrazić sobie siebie w takiej
sytuacji. Co ja bym zrobiła, gdybym jakimś cudem znalazła się w roku dwa
tysiące sto którymś? Jak bym się czuła ze świadomością, że całe moje życie
zostało w odległej przeszłości, a moich bliskich mogę odwiedzić już tylko na
cmentarzu?
Potrząsnęłam
głową, by odpędzić od siebie niechciane myśli i na powrót skupiłam się na Alku.
Siedział
bokiem na tramwajowym krzesełku, nienaturalnie wręcz wyprostowany (biorąc pod
uwagę, że w tramwaju każdy siedzi rozwalony jak mu wygodnie). Jak ktoś, komu od
małego powtarzano w kółko „plecy prosto!” albo jakby trenował jazdę konną czy
szermierkę (nie wiedziałam, czy w jego
czasach szermierka cieszyła się popularnością, ale nie zapytałam – nie chciałam
wyjść na ignorantkę). Ubrany był tak samo jak wczoraj z tą różnicą, że, z racji
upalnej pogody, szarą marynarkę trzymał w rękach, rękawy białej koszuli z
krótkim kołnierzykiem podwinął do łokci, a bardzo niedzisiejszą kamizelkę miał
rozpiętą.
Nosił
szelki.
O
mamo, kto jeszcze w ogóle nosi szelki?, pomyślałam w pierwszej chwili, po czym
przypomniałam sobie, że kiedyś były praktycznie obowiązkowym elementem stroju. Ucieszyłam
się, że już nie są. Trzeba mieć niebywałe szczęście, by nie wyglądać w nich jak
rolnik lub dziecko z przedszkola. Ale do Alka pasowały. Pasowały do idealnie
prostej sylwetki, do arystokratycznej twarzy z prostym nosem, wąskimi ustami i
głęboko osadzonymi, brązowymi oczami, aktualnie podkrążonymi i zaczerwienionymi
(pewnie nie mógł zasnąć, nie dziwiłam mu się).
Czy
był przystojny? Może i tak, na swój dziwny, surowy sposób.
– W
dodatku stroje, tym bardziej damskie, w twoich czasach dość mocno różnią się od
tych ogólnie przyjętych w moich. Tutaj tak jakby bardziej… – chłopak urwał,
zapewne zastanawiał się nad właściwym słowem – … oszczędzacie materiał?
–
Ale z tego co widzę, nie przeszkadza ci to zbytnio – zauważyłam, zezując na
stojącą niedaleko kobietę.
Alek
wzruszył ramionami i wykonał nieokreślony ruch ręką, jakby chciał powiedzieć,
że raczej nieszczególnie.
To
ja tu specjalnie założyłam spódnicę do kostek, żeby go nie gorszyć ani nic, a
ten wgapia się w nogi przypadkowych kobiet? Ech, wszyscy mężczyźni są tacy sami,
niezależnie od wieku, w jakim się urodzili.
–
Dobra, ty secesyjny bezwstydniku, wysiadamy.
Wysiedliśmy
więc i ruszyliśmy jakże malowniczymi jeżyckimi* uliczkami do celu naszej
podróży, którym było mieszkanie mojej siostry. A doprecyzowując – mojej starszej
siostry i jej chłopaka.
Przez
większość nocy zastanawiałam się, co zrobić. Sytuacja przedstawiała się prawie
beznadziejnie. Prawie, bo jako naiwna optymistka wierzyłam, że każdy problem ma
jakieś rozwiązanie, trzeba go tylko dobrze poszukać. I czasem nieźle się przy
tym namęczyć, ale to już inna sprawa. Największym problemem było to, że teoretycznie
Alek nie istniał. No dobra, istniał, ale zapewne jako kilkudziesięcioletnie
zwłoki. Nie miał żadnych dokumentów, z przyczyn oczywistych nie mógł ich
wyrobić. Nie mógł też iść do szkoły, na studia, do pracy. Nawet biletu ulgowego
na tramwaj nie mógł kupić. Prawo nie przewidywało podróży w czasie. Nikt nie
przewidywał.
Sporą
część nocnych rozmyślań poświęciłam filmom, których bohaterowie znaleźli się w
podobnej sytuacji. Oczywiście okazało się, że tylko straciłam czas. W
reżyserskich wizjach podróży w czasie bohater nigdy nie miał tak prozaicznych
problemów jak brak dokumentów. Zazwyczaj musiał uratować świat, miasto albo
przynajmniej ukochaną. Nie wiem dlaczego, ale jakoś nie widziałam Alka w roli
przystojnego superbohatera w obcisłym kostiumie… Nie, zdecydowanie nie.
W
końcu, gdy przekraczałam już granicę jawa – sen, a w mojej głowie
niebezpiecznie często zaczął pojawiać się obraz Alka w masce Batmana, wpadłam
na pewien pomysł, tyleż genialny, co raczej desperacki. I na pewno tylko
tymczasowy.
***
Niesamowicie
ucieszyłem się, kiedy okazało się, że poza robotniczymi, kwadratowymi budynkami
istnieją też normalne kamienice. Co prawda trochę zaniedbane, a niektóre wręcz
błagające o to, by je odmalować, przeplatające się gdzieniegdzie z
„nowoczesną”, klocowatą architekturą, ale to i tak zawsze coś.
Powietrze
było lepkie i gorące. Przeżyłem coś w rodzaju minimalnego szoku termicznego –
jeszcze kilkanaście godzin temu żyłem podczas całkiem przyjemnego początku
wiosny, a teraz niespodziewanie musiałem przestawić się na upalną końcówkę
czerwca. Chociaż po głębszym zastanowieniu uznałem, że nie powinienem narzekać,
mogłem trafić w sam środek srogiej zimy. Łatwiej zdjęć marynarkę niż wyczarować
skądś kożuch.
Sara
powiedziała, że idziemy do mieszkania jej siostry. Musiało jej się powodzić
znacznie lepiej niż ich matce, gdyż mieszkała w znacznie bardziej
reprezentacyjnym budynku, bliżej centrum w dodatku. Może dobrze wyszła za mąż.
Gdy
z zacienionego chodnika weszliśmy do jednej z kamienic (z płaskorzeźbą nad drzwiami
ładnie prezentującą się nawet pod warstwą brudu), a następnie do jednego z
mieszkań na pierwszym piętrze, byłem pewny, że albo siostra Sary ma niezwykle
miłe usposobienie, albo w jakiś niejasny sposób omotała swojego męża (czy też
chłopaka, jak się później okazało).
Nawet
Helena, zdaniem połowy Gdańska ucieleśnienie dobrego wychowania i słodyczy, w
żaden sposób nie potrafiłaby skomplementować wyglądu siostry Sary. Młoda
kobieta, na oko mająca ze dwadzieścia lat, naprawdę nie grzeszyła urodą –
wysoka, wyższa ode mnie o jakieś pół głowy (a do najniższych się nie
zaliczałem), z włosami pozaplatanymi w cienkie warkoczyki i z mnóstwem piegów nie
tylko na chudej twarzy, ale także na ramionach. Uśmiechała się jednak szeroko,
a uśmiech ten, obejmujący również błękitne oczy, takie same jak oczy Sary,
dodawał jej trochę urody, w przypadku której natura okazała się taka skąpa.
–
Hej, hej, wchodźcie szybko do środka, bo przeciąg się zrobi – powiedziała i
pociągnęła Sarę za rękę. Gdzieś w głębi mieszkania trzasnęły drzwi, a zaraz
potem zapłakało dziecko. – No właśnie – mruknęła.
Największą
zaletą mieszkania był normalny, wysoki sufit. Reszta przypominała mieszkanie
Sary – nowoczesne meble, dziwne przyrządy, których zastosowania nie miałem
jeszcze okazji poznać, elektryczność (bardzo popularna w tych czasach, jak
zdążyłem zauważyć), mało miejsca, wszystko raczej skromne. W odróżnieniu od
spokojnego biało-czarnego wystroju u Sary, tutaj wszystko było kolorowe i
niekoniecznie do siebie pasowało.
–
Jak ci mówiłam… – Sara zwróciła do siostry, ale przerwał jej mężczyzna wychodzący
zza drzwi znajdujących się bardzo blisko dużej szafy w mocnym, niebieskim
kolorze. Trzymał na rękach małe dziecko, może roczne, które popłakiwało raz po
raz.
–
Hela, weź to dziecko i zrób coś z nim – powiedział wzburzony, rozglądając się
gorączkowo po pokoju, jakby czegoś szukał.
Siostra
Sary przewróciła oczami i zgodnie z życzeniem wzięła dziecko. Mężczyzna tym
czasem w pośpiechu przekopywał stertę zielono-niebieskich poduszek leżących na
sofie, aż wreszcie pod jedną z nich znalazł srebrny klucz. Nie zwrócił
najmniejszej uwagi ani na Sarę, ani na mnie. Jakby codziennie jego szwagierka
sprowadzała do domu obcych ludzi.
Powoli
cała ta przyszłość zaczynała coraz mniej mnie dziwić.
–
To idę – burknął zanim z trzaskiem zamknął za sobą wejściowe drzwi. Dziecko
zapłakało mocniej.
–
Nie przejmujcie się, Michał nienawidzi chodzić w niedziele do pracy, w dodatku
zawsze się spóźnia. – Siostra Sary wzruszyła ramionami i spojrzała na mnie. – Sara
mi coś tam opowiedziała. Jestem Helena.
– Naprawdę?
– wyrwało mi się.
Cóż
za ironia. Gdyby Helena to widziała! To samo imię, a dwie osoby tak bardzo się
różniące, że bardziej już się chyba nie da.
–
Wiem, że dziwne imię, ale to po
praprababci – zmarszczyła czoło, jakby zastanawiała się, czy się nie pomyliła.
– Babcia nalegała, mówiła, że jej babcia była tak uroczą kobietą, że po prostu
muszę dostać imię po niej. Możesz mówić mi Hela, jak wszyscy.
–
Aleksander Sarnowski, może być Alek. A Helena to normalne imię, moja znajoma
też je nosi i przypomniała mi się po prostu w tym momencie – trochę starałem
się wytłumaczyć z wcześniejszego zachowania, nie miałam przecież nic złego na
myśli, lecz mimo to zrobiło mi się głupio.
–
Znajoma i taka reakcja – mruknęła Hela i uniosła brwi. – No dobrze, niech ci
będzie.
Ta
kobieta miała niezwykły dar błędnego interpretowania wszystkich moich
wypowiedzi. Uznałem, że dalsze próby tłumaczenia się byłyby bezcelowe, więc nic
nie powiedziałem.
– Słuchaj,
Hela – zaczęła Sara. – Przez telefon trochę ci już przedstawiłam, jak wygląda
sytuacja. Alek to mój kolega. Z obozu językowego. Przyjechał do Poznania na
tydzień, bo potem jedzie dalej i nie ma tak jakby się gdzie zatrzymać, więc
wiesz, pomyślałam o tobie i…
To
była najgorsza i najmniej realistyczna historia, jaką w życiu słyszałem. Nikt
by się na nią nie nabrał. Poza Sarą pewnie, gdyby, rzecz jasna, to nie ona ją
wymyśliła.
Siostra
patrzyła na nią ze zmrużonymi oczami.
– Ale
wiesz, że my za tydzień wyjeżdżamy do Kołobrzegu?
–
Wiem, wiem, na ten tydzień tylko jakbyś mogła…
Hela
zmierzyła mnie wzrokiem.
– A
gdzie masz jakiś bagaż czy coś?
Wtedy
zdałem sobie sprawę z beznadziejności mojego położenia. Nie miałem nic. Żadnych
pieniędzy, ubrań. Byłem całkowicie zdany na łaskę obcych ludzi. Widziałem całą
tę sytuację boleśnie jasno, gdyż minęło wczorajsze otumanienie. To nie była gra
ani zabawa, którą w każdej chwili można przerwać, ani też wycieczka
turystyczna, gdzie ktoś zadba o wyżywienie i zakwaterowanie, a ja mam tylko
podziwiać uroki przyszłości. To było prawdziwe życie.
Jeszcze
nigdy nie czułem się tak źle.
–
Saro, możemy porozmawiać chwilę na osobności? – spytałam w momencie, gdy
dziewczyna otwierała usta, by powiedzieć kolejne żałośnie słabe kłamstwo.
Skinęła
głową i spojrzała na siostrę, która wskazała ręką drzwi obok niebieskiej szafy,
a potem całą swą uwagę skupiła na dziecku.
–
Posłuchaj, to wszystko nie ma sensu! – powiedziałem, gdy tylko weszliśmy do
pokoju, który okazał się sypialnią i pokojem dziecięcym w jednym. – Nie mogę
sprawiać kłopotu całej twojej rodzinie, siedząc im na głowie wbrew ich woli. To
się nie uda.
– A
masz jakiś lepszy pomysł? – syknęła Sara.
–
Oczywiście, że nie mam. Jestem ci bardzo wdzięczny za wszystko, co dla mnie
zrobiłaś, ale na dłuższą metę tak się nie da. Nie mam zamiaru żerować na tobie
i twojej naiwności.
–
No wiesz! – żachnęła się.
–
Wybacz, ale to prawda. Nigdy w życiu nie spotkałem kogoś równie naiwnego. Nie
będę tego dłużej wykorzystywał.
– Jaki
łaskawy! To co niby zrobisz? – Sara chwyciła się pod boki i popatrzyła na mnie
groźnie, jakbym wyrządził jej wielką krzywdę, a nie właśnie ściągał ciężar z barków.
Zirytowało mnie to trochę. Czy nie powinna raczej być mi wdzięczna?
–
Jeszcze nie wiem – warknąłem i szybkim krokiem wyszedłem z pokoju.
Minąłem
Helę, która ze zdezorientowaną miną trzymała w ręce butelkę z mlekiem.
–
Przepraszam – powiedziałem, czując, że należą jej się jakieś wyjaśnienia, ale
nie bardzo miałem pomysł, jakie, po czym opuściłem mieszkanie.
Brawo,
Aleksander, pomyślałem, gdy wyszedłem na zacienioną ulicę, pełną nowoczesnych
automobili. Gratuliere! Teraz to
dopiero jesteś w czarnej dupie.
***
Skąd
w jego sklepie wzięła się właściwie ta pozytywka?
Pytanie
to męczyło Siergieja Fiodorowa przez większą część dnia 16 kwietnia 1912 roku,
dobę po tajemniczym zniknięciu młodzieńca z jego sklepu. Przez nie oschle
potraktował tyczkowatego rudzielca, który chciał kupić jakiś kajet i dwa
ołówki. Prawie zignorował niemiecką panienkę pytającą o drogę do Königliches Residenzschloß. „Zamek
Cesarski? Ja, ja, nach rechts, dann links”
wymamrotał roztargniony pod nosem. Nawet jeśli Fräulein go zrozumiała, prędzej oddaliła się od celu swojej podróży
aniżeli przybliżyła, korzystając z instrukcji Rosjanina.
Gdzieś
około godziny piętnastej Siergiej doznał nagłego olśnienia. Spowodował to być
może chwilowy brak klientów, klakson przejeżdżającego ulicą automobilu lub
wątły promyk słońca, który przedarł się przez szarawe chmury i padł prosto no
policzek Fiodorowa, albo też wszystkie te rzeczy razem wzięte, nieistotne -
ważne, że stało się.
Przypomniał
sobie.
Pewnego
dnia, kiedy dopiero rozpoczynał karierę sklepikarza, staruszka mieszkająca w
tej samej kamienicy co on za pół darmo sprzedała mu grać gratów, które zabrała
ze strychu syna mieszkającego kilka ulic dalej – trochę skomplikowana historia,
nie ma się co rozwodzić nad szczegółami. Wśród tych rupieci znalazła się
metalowa puszka, a w niej rzeczona pozytywka. Tak, tak właśnie było. Siergiej
uśmiechnął się z zadowoleniem i typowym sobie gestem pogładził siwą brodę.
Przypomniał
sobie również, że w metalowej puszce trzyma wszystkie listy od przyjaciół i
rodziny, jakie kiedykolwiek dostał. Nie było ich dużo, znał prawie wszystkie na
pamięć. Lubił czytać je, gdy czekał na kolejnych klientów, dlatego trzymał
puszkę pod ladą, tuż obok swojej fajki i szmatek do przecierania blatów.
Zadziwiająco
zwinnie jak na swój wiek schylił się i sięgnął po puszkę. Gdy chłodny metal
dotknął skórę dłoni, Siergieja przeszedł dreszcz podniecenia. W sumie nie
wiedział, czego oczekiwał. Przecież przeglądał zawartość puszki średnio co
tydzień. Doskonale znał każdą kartkę papieru, którą tam umieścił. Listy od rodziny,
przyjaciół. O tym, że jego bratanek wstąpił do armii carskiej. O tym, że Anton,
jego najlepszy przyjaciel, rozważa podróż do Ameryki i osiedlenie się tam na
zawsze. O tym, że w dziwnych okolicznościach zmarł wujek (nie przejął się tym
zbytnio, widział go pięć razy w życiu, w tym raz podczas antycarskiego
przemówienia, które brat matki wygłaszał stojąc na odwróconym do góry kołami
wozie, we wsi, gdzie mieszkał, jakieś dwadzieścia wiorst od Moskwy; zdaniem
Siergieja otwarte krytykowanie władzy nie było najrozsądniejszym pomysłem). O
tym, że Anton wyjechał do Francji, bo uznał, że to będzie tańsze niż Ameryka
(Siergiej wiedział, że przyjaciela po prostu przerażało przepłynięcie całego
Atlantyku). O tym, że carowi Mikołajowi urodził się syn (matka rozpisała się o
tym na dwie strony, jakby myślała, że w Poznaniu nie znają jeszcze takich
wynalazków jak gazety). O tym, że Anton nie był w stanie nauczyć się
francuskiego, więc wrócił do Rosji. O tym, że ojciec umarł, najprawdopodobniej
na gruźlicę albo może po prostu ze starości.
W
tych sfatygowanych kartkach Siergiej odnajdywał pocieszenie (nawet w tych
smutnych), gdy tęsknił za domem. Przypominały mu o jego przeszłości, rodzinie,
pochodzeniu.
Teraz
jednak bezceremonialnie wysypał wszystko na ladę i bardzo, bardzo dokładnie
obejrzał ze wszystkich stron metalową puszkę. Ku swemu rozczarowaniu nie
zauważył nic szczególnego. Popukał delikatnie w denko, ale nic się nie
wydarzyło. Czując narastającą frustrację i bezsilność, uderzył mocniej.
Usłyszał charakterystyczny metalowy zgrzyt, a chwilę później na drewniany
kontuar z brzdękiem upadła cienka metalowa płytka.
A
tuż za nią niewielka koperta zalakowana bordowym woskiem.
* Dla niezorientowanych - Jeżyce to jedna z dzielnic Poznania (trochę zapuszczona momentami), którą wszyscy pewnie kojarzycie z "Jeżycjady" Małgorzaty Musierowicz. :))
---
Nareszcie skończyłam ten rozdział! Bardzo Was przepraszam, że musieliście tyle czekać. Ale coś za coś - nie wiem, czy zauważyliście, ale na razie jest najdłuższy ze wszystkich. No i była niespodzianka - wrócił Siergiej! I chyba zadomowi się na dobre, gdyż rozbudowałam jego rolę. :))
Dziękuję wszystkim za komentarze pod poprzednim rozdziałem, jesteście niesamowici. <3
Piszcie śmiało swoje opinie!
Siergiej! Jak fajnie, że powrócił. Czekałam na Twój kolejny rozdział i się nie zawiodłam, bardzo dobrze Ci wyszedł. Cały czas uważam, że ten "secesyjny bezwstydnik" podbił moje serce, chociaż ukazał ciemniejszą stronę swej męskiej natury ;) No i jak już pisałam na początku… SIERGIEJ! Wszystkie postacie, które do tej pory stworzyłaś są świetne i mają swój charakter. Gdybym miała opisać każdą z nich na podstawie Twojego tekstu, z łatwością bym to zrobiła. Nawet Hela była wyrazista.
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekam na kolejny rozdział :3 Co może być w tej tajemniczej kopercie i czemu musiałaś skończyć w tak ciekawym momencie? :( No wiesz ty co!
Pozdrawiam bardzo serdecznie!
Fanny http://buszujacawsrodksiazek.blogspot.com
Tak, Siergiej wrócił i zostanie na dłużej, jak wynika z końcówki (zawsze chciałam dać taką niepewną końcówkę - spełniam swoje marzenia. :D).
UsuńO, a już się bałam, że Hela wyszła za bardzo nijaka, a tu taka niespodzianka. Dziękuję! <3
Pozdrawiam również!
Kurde, ale świetne opowiadanie!
OdpowiedzUsuńAle może po kolei ;) Bardzo ładna szata graficzna, z pewnością zachęca do zapoznania się z opowiadaniem. Trafny wybór.
Znalazłam Twoje opowiadanie dzięki Katalogowo i naprawdę jestem szczęśliwa, że coś pokusiło mnie, żeby tutaj wpaść. Piszesz świetnie i to nie jest pusta pochwała desperata (no, może trochę ;) ). Widać, że to kochasz i lubisz, a przede wszystkim ćwiczysz. Ponadto uwielbiam wykreowane przez Ciebie postacie. Są pełnokrwiste i niepapierowe; przede wszystkim Alek - kurczę, jak ja go lubię! Jestem pod wrażeniem, z jaką łatwością udaje ci się opisanie historii z perspektywy osoby, która żyła w 1912. Zdaję sobie sprawę, że nie jest to najłatwiejsze zadanie. Idealnie oddałaś wyobcowanie i niepewność Alka, co jeszcze bardziej utwierdza mnie o Twoim niezaprzeczalnym talencie.
Sara i Hela to świetne postacie, jestem ciekawa, w jakim kierunku je poprowadzisz. No i Siergiej. Chyba najlepiej wykreowana postać. A ten kawałek, w którym piszesz o listach - boski.
Dodaję do obserwowanych i do linków. ;) Masz we mnie stałą czytelniczkę.
Pozdrawiam, Native
http://martwi-przed-switem.blogspot.com
Jeju, dziękuję bardzo! Lubię pisać, czy dobrze mi to wychodzi to inna sprawa, ale wierz mi, że nastąpił spory progress, aż mi wstyd jak czytam to, co napisałam rok temu. :'))
UsuńNie sądziłam, że postać Alka zbierze takie pochlebne opinie - bardzo mnie to cieszy, bo bałam się, że wyjdzie sztuczny, nieprawdziwy. Ale z rozdziału na rozdział coraz łatwiej przychodzi mi pisanie z jego perspektywy. ;))
Och, Siergiej to moja najstarsza i najulubieńsza postać, fajnie, że Tobie też się podoba. :))
Dziękuję za wszystkie miłe słowa! <3
Pozdrawiam również!
Hej. Wybacz, że tak późno, ale ostatnio brakuje mi czasu ;(. Powiem Ci, że coraz bardziej uwielbiam Twoje opowiadanie. Jest wyjątkowe. Muszę też przyznać, że bardzo żal mi Alka. Jest w paskudnej sytuacji, wyobrażam sobie jak musi się czuć. Odezwało się we mnie silne współczucie. Teraz będę się zamartwiać co z nim będzie, gdzie pójdzie? Sergiej to ciekawa postać. Jakoś od pierwszej chwili przypadł mi do gustu. :) umiesz swietnie kreować bohaterów. Po prostu... XD. Dużo weny Ci życzę. Pozdrawiam ciepło.
OdpowiedzUsuńSpokojnie, rozumiem Cię doskonale, też ostatnio nie mam czasu na nić. :'))
UsuńTeż mi żal Alka, biedny chłopak, ale przynajmniej coś się dzieje w jego życiu. ;D
Dziękuję bardzo! :3
Pozdrawiam też. :))
Mogłabym się trochę utożsamić z Sarą, też czasami jestem naiwną optymistką.. ;)
OdpowiedzUsuńSzkoda mi strasznie Alka :( Biedak bez domu bez niczego.. :( Wyróbmy mu fałszywy paszport! :D
Swoją drogą... zastanawiam się czy ta praprababcia Heleny która miała tak samo na imię, nie była przypadkiem tą Heleną o której myślał Alek?
Sara biegnij za nim!! On sobie sam nie poradzi! ;o
Siergiej wrócił! :D Co on też znalazł w tej puszeczce? ;>
Szkoda mi go, nawiasem mówiąc. ;( Biedak tęskni za rodziną, jedyne co dostaje to sporadyczne listy... :(
Nie mogę się już doczekać następnego rozdziału! ;*
Pozdrawiam cieplutko i wysyłam paczki pełne weny w różnych kształtach! <3
Ja chyba troszkę też... :))
UsuńHehe, dobry pomysł, tylko pieniędzy brak. :'D
Jejej, pierwsza, którą to zastanowiło. <3 Ale nic nie powiem...
No, niestety, Alek nie jest zbyt samodzielny w tych czasach. :D
Masz rację, biedy Siergiej, w głębi duszy bardzo tęskni za przeszłością, ale może kiedyś się spotka z bliskimi, zobaczymy. :))
Dziękuję za tę cudowne paczki weny, najładniejsza ta w kształcie wakacji. :D
Pozdrawiam również! <3
Hej;)
OdpowiedzUsuńWpadłam, przeczytałam i postanowiłam skomentować;) Jednak nim zacznę trajkotać odnośnie rozdziału to powiem coś o szablonie. Szata graficzna jest bardzo ładna, stonowana i przejrzysta, ale jedna rzecz ogromnie mnie irytuje - wielkość liter. Ja wiem, że może tak jest ładnie, ale nie da się czytać. Po dwóch zdaniach wymiękłam, bo to męczarnia... Radzę ci zwiększyć wielkość o jakieś minimum 2-3 px, bo naprawdę sprawia to trudność;) Czytałam w wordzie...
Ale powiem Ci, że nie żałuję i opłacało się zajrzeć na Twój blog! Historia mnie bardzo wciągnęła mimo że to dopiero 3 rozdziały. Masz mega przyjemny styl pisania, dzięki czemu czytanie było dla mnie naprawdę mile spędzonym czasem. Nie męczyłam się, nie odczuwałam długości rozdziałów, a wręcz przeciwnie - byłam niezadowolona, że tak szybko się skończyły! ;)
Podoba mi się zarówno postać Alka jak i Sary. Podoba mi się to, że są z innych światów i w ogóle cały ten motyw podróży w czasie. Może nie jest to dość oryginalny temat, bo filmów i powieści trochę już o tym powstało, ale na blogspocie nie ma zbyt wielu tego typu opowiadań (przynajmniej się nie spotkałam), więc punkt dla Ciebie. Ciekawa jestem czy ten chłopak jeszcze kiedyś spotka Sarę. Z jednej strony rzeczywiście dał jej przysługę znikając i zabierając jej problem z głowy, ale z drugiej... ona przecież nie chciała, żeby odchodził... Chciała mu pomóc! I chyba się w nim zaczyna podkochiwać;D Ciekawa jestem czy z tego coś będzie...
No i Siergiej... cóż on znalazł w tej puszce?;D
Zaciekawiłaś mnie, zaintrygowałaś, a opowiadanie zapowiada się świetnie;) Nie pozostaje mi nic innego jak życzyć Ci powodzenia i dużo weny! ;*
Pozdrawiam;*
W spamie zostawiłam reklamę swojego bloga jakbyś miała ochotę;)
sila-jest-we-mnie.blogspot.com
Witam, witam. :))
UsuńWiem, wiem, czcionka jest straszna (chociaż jest ustawiona na rozmiar "normalny" jest mikroskopijna ;//), to pewnie gdzieś siedzi w szablonie, a ja zupełnie się na tym nie znam. Rozumiem Cię bardzo dobrze (też często kopiuję blogi do Worda :'))) i przepraszam za tę niedogodność, postaram się coś z tym zrobić.
Motyw jest dość popularny, zainspirowało mnie to i również to, że nigdy nie został przedstawiony tak, jak chciałabym go zobaczyć - więc stworzyłam własną wersję podróży w czasie. :D
Zaspojleruję, że drogi Sary i Alka rozeszły się na bardzo krótko. xd
A o tajemniczej puszcze więcej już niedługo. :D
Dziękuję bardzo! <3
Chętnie odwiedzę Twój blog, jak tylko będę mieć czas, więc możesz oczekiwać mojego komentarza. ;))
Hej, hej! Komentuje dopiero teraz ze względu na to, że dopiero teraz wróciłam z wycieczki szkolnej. Na swoją obronę mam jednak to, że czytałam rozdział na bieżąco! :D
OdpowiedzUsuńRozdział jak każdy inny - przecudowny. Wspominałam już, jak bardzo podoba mi się Twój styl pisania?
Bardzo podoba mi się relacja Sary z Alkiem - te wzajemne dogryzanie sobie i odszczekiwanie. Prawie jakby mimo wszystko wywodzili się z jednej epoki. Ponadto ciekawi mnie postać Ruska. Jestem zaintrygowana listem, który znalazł w pozytywce.
Z niecierpliwością czekam na kolejne części :D
Ściskam i życzę duuużo weny ♥
Heh, spoko, spoko, ja odpowiadam z opóźnieniem. :')) Mam nadzieję, że wycieczkę miałaś udaną. :))
UsuńSprawa listem rozjaśni się nieco się już w następnym rozdziale.
Dziękuję bardzo! <3
Ja noszę szelki xD - Poważnie, do zwykłych koszulek na ramiączkach i krótkich spodenek, ewentualnie do zwykłych dżinsów :)
OdpowiedzUsuńAkcja w tramwaju mnie rozwaliła xD , a już myśli Sary o tym, że specjalnie założyła spódnice do kostek by Alka nie gorszyć, a on wybałusza oczęta za inną, to w ogóle miazga xD
Uwielbiam Alka, tak samo wolę kamienice niż prostokątne bloki, a jak domki, to tylko domki, dworki, a nie wille. Takie budowle po prostu mają dusze. Poza tym pokazałaś jak różni się teraz społeczeństwo od tamtego.... jak czasy się zmieniły - teraz marzeniem jest mieć 2-3 pokoje na nowoczesnym blokowisku, a nie wysokie landary w starej kamienicy.
Motyw szwagra i sprowadzania co dnia obcych ludzi też zabawny xD
Czyżby Helena była babcią dziewczynek, ta sama Helena Alka? To on jest ich dziadkiem? Pradziadkiem?
Jest literówka:
- Nigdy w życiu nie spotkałam kogoś bardziej naiwnego (czy jakoś tak) - mówi to Alek, a jest "spotkałam".
Lubię Sergieja, ale i tak para Sara i Alek <3 rządzą ;-)
Listy związane z Antonem (te fragmenty o nim) przezabawne.
Jest coraz lepiej, opowiadanie zmierza jak najbardziej w dobrym kierunku. Nie mogę się już doczekać co to za koperta.
Kiedy mogę się spodziewać kolejnego rozdziału?
To mam nadzieję, że nie poczułaś się urażona. ;)) Też kiedyś zastanawiałam się, czy sobie szelek nie kupić, bo takie idealnie pasujące do nich spodnie w jednym sklepie znalazłam. XD
UsuńZgadzam się, stare budynki mają duszę, strasznie mi się przykro robi, jak wiedzę popadające w ruinę kamienice z tymi wszystkimi płaskorzeźbami, ozdobnymi okuciami itp. Wszystko to takie staranne się wydaje i jedyne w swoim rodzaju.
O, następna, którą to zastanowiło. :D Na razie nie powiem ani tak, ani nie. (No, dobra, powiem, że nie do końca ;)))
Dziękuję bardzo za znalezienie literówki, już poprawiłam. :))
Strasznie się cieszę, że Sara i Alek tak Ci się spodobali!
Co do następnego rozdziału - jeszcze trochę, myślę, że na początku wakacji, gdy już (wreszcie!) będę mieć dużo wolnego czasu. ;D
Dziękuję Ci za tak cudowny komentarz! <3
A jeszcze bardziej przykro, gdy burzą stare kamienice, a na ich miejsce stawiają bezduszne bloki, a i takich przypadków jest sporo. Przykro mi też gdy te stare kamienice odnawiają i na siłę unowocześniają. Nie mam nic do odrestaurowania, ale jak idę głównymi ulicami Kalisza (najstarsze miasto w Polsce) i widzę jak w pięknych, niegdyś ceglastych kamienic zrobili kolorowe (różowe, niebieskie, zielone) bezguścia, to mnie osobiście odrzuca. Tak więc jeśli już odnawiać to tak by duszę, styl i tą starość zachować, a nie zakryć kolorowym tynkiem.
UsuńTeż mam szelki. Nawet ostatnio byłem na piwie w koszuli, szelkach, kamizelce i kapelusiku. Dostałem od jakiegoś nastoletniego przechodnia ksywkę Alcapone. I oczywiście ja się nie obrażam - mam dystans.
To teraz może do rozdziału w końcu przejdę. Oczywiście zawitałem jakieś dwa tygodnie po jego opublikowaniu - przyzwyczaj się, u mnie to częste.
Aleksander pod koniec zachował się tak głupio, że już gorzej nie mógł, ale wiem, że Sara ma w sobie za duże poczucie altruizmu by go tak samemu sobie zostawić, więc się nie martwię o niego, bo ona go zaraz szybciutko odnajdzie.
Ciekawi mnie pozytywka, jej historia, może jakaś legenda z nią związana. Tutaj masz pole do popisu i możesz sobie pofantazjować ile wlezie. Byle byś przy laniu wody nas nie podtopiła i by to miało sens (ręce i nogi), by było logiczne i wynikało coś z niczego.
Sara, to Sara i myślę, że taki komentarz o jej osobie w zupełności by wystarczył, bo świetnie zbudowana postać dająca nadzieję, że są jeszcze w naszych czasach bezinteresowni ludzie, kierujący się sercem, przyzwoitością, zasadami tak by nikogo nie urazić i nie skrzywdzić słowem, czynem, a nawet ubiorem.
Rozmowy tych dwojga, ich myślenie o sobie nawzajem - wszystko szczere, rzeczywiste, prawdziwe, ale z poczuciem humoru za co jestem ci bardzo wdzięczny bo rozdział bardzo poprawił mi humor dzisiejszego dnia.
Nie przepadam za szwagrem Sary. Facet jakoś nie wzbudził mojej sympatii. Po tym krótkim fragmencie uważam go za byle jakiego męża i ojca co myśli, że jego zadaniem jest tylko to dziecko utrzymać. Nie wyczuwam w tej rodzinie ciepła, w ich małżeństwie nie ma takich drobnych, czułych gestów, które powinny mieć miejsce w każdym związku dwójki ludzi, zwłaszcza tych połączonych ślubem, dzieckiem, wspólnym mieszkaniem.
O samej siostrze jeszcze nie mam zdania, ale jedno jest pewne - zadaje bardzo trafne pytania.
Pozdrawiam i czekam na czwóreczkę. Powiadom mnie gdy tylko dodasz.
Kalisz, Kalisz, to prawie moje rejony. :))
UsuńTak, ale już z dwojga złego lepiej już zamienić je kolorowe bezguścia niż zupełnie wyburzyć i postawić na ich miejscu jakiś smętny,
nowoczesny budynek z okienkami strzelniczymi zamiast normalnych okien.
Z pozytywką mam pewien pomysł, w mojej głowie wygląda całkiem logicznie, mam nadzieję, że "na papierze" również taki będzie. :))
Chłopak Heli, Michał, na pewno nie jest złotym człowiekiem i ma raczej inne priorytety niż rodzina, aczkolwiek potworem nie jest. Ale co to będę pisać, Michał sam się jeszcze w rozdziałach zaprezentuje.
A Sara taka właśnie miała być - prosta, zwyczajna dziewczyna, nieprzeżarta jeszcze doszczętnie panującą znieczulicą i podporządkowująca się panującej wśród nastolatków modzie na szpan, lans i markowe ubrania.
Dziękuję bardzo za komentarz. Powiadomię, oczywiście. Pozdrawiam również i obiecuję, że nadrobię wszystkie zaległości u Ciebie!
Hej!
OdpowiedzUsuńMuszę Ci się przyznać, że Twoje opowiadanie czytałam dzisiaj w szkole na przerwach i wręcz pochłonęłam wszystkie rozdziały! Zauroczył mnie lekki, przyjemny styl i pomysł na podróż w czasie (strasznie lubię ten temat:)). Fajnie i przystępnie opisałaś czasy Alka i samego chłopaka z początku dwudziestego wieku, ma takie bogate słownictwo i zachowuje się jak taki zarozumiały,młody chłopak z dobrej, bogatej rodziny. W ogóle, Alek jest świetny! No i pochodzi z Gdańska! Mój człowiek:D Naprawdę dobrze opisałaś to jego zagubienie w obcym mu świecie. Może trochę zabrakło mi opisów tego, co dla Aleksandra nowe i dziwaczne, jego zdziwienia,może trochę zgorszenia... to znaczy... mogłoby być ich chyba troszkę więcej, ale może to moje odczucia? Ogółem to kreacja głównego bohatera wyszła świetnie. Biedny Aleksander... naprawdę,szczerze mu współczuję...
Wielką sympatią zapałałam także do Sary, która jest nieco sarkastyczna, taka wesoła i bardzo pozytywna. Można się z nią łatwo utożsamić. We fragmentach z jej perspektywy jest dużo humoru i to mi się bardzo podoba. Sara i Alek tworzą naprawdę sympatyczny duet. No i te dialogi między nimi... a sytuacja z Alkiem patrzącym na zgrabne nogi w tramwaju, podczas gdy Sara włożyła długą spódnicę, aby go nie gorszyć... bezcenna!:D
Fabuła jest naprawdę wciągająca. Akcja rozdziałów toczy się wolno, ale dla mnie to zaleta- mogę lepiej poznać bohaterów, wczuć się w nich:) Zwłaszcza, że między nimi jest sporo interesujących, nieco zabawnych dialogów. I ciekawe spostrzeżenia, jakie czyni jedno na temat drugiego:D
Siergiej może nie jest moim faworytem, ale również go polubiłam. Tak jak komentatorce powyżej, bardzo podobał mi się fragment o listach.
Ach, w jakim dramatycznym momencie urwałaś! I teraz będę się dręczyć, próbując zgadnąć, co też było w tajemniczej kopercie... niecierpliwie czekam na kolejny rozdział:)
Pozdrawiam ciepło,
Pola
PS: Dziękuję za cudowny komentarz na moim blogu! Zarówno za krzepiące słowa wsparcia, jak i za te miłe o moich tekstach. Dziękuję bardzo!
,,Eleonora i Park" to nie jest jakaś bardzo świetna książka, to fakt, ale mi się podobała. Taka leciutka, ciepła, dla młodzieży:)
Bardzo mi miło, że moje opowiadanie tak Cię wciągnęło i ogółem Ci się spodobało. :))
UsuńZawsze chciałam pojechać do Gdańska (może w te wakacje wreszcie mi się uda...? Oby), to uznałam, że czemu nie, niech chociaż mój bohater będzie mieć jakiś związek z tym miastem. xd
Dziękuję za sugestię, postaram się dawać więcej opisów, bo masz rację, troszku mam ich deficyt, ale popracuję nad tym!
Trochę wolno się toczy, racja, ale ja uwielbiam taką powolność, mam nadzieję, że nikogo nie zanudzę. :')) Dokładnie, można poznać bohaterów, tło opowieści itp. Ale spokojnie, teraz akcja powinna trochę ruszyć.
Pozdrawiam również i dziękuję za tak wspaniały komentarz! <3
PS Cała przyjemność po mojej stronie. :))
A co do "Eleonory i Parka" jeszcze - nie, wiadomo, nie jest to jakaś bardzo zła książka. Przede wszystkim wydaje mi się, że jest całkiem oryginalna (jako całość). No i okładka jest przepiękna.
Przedstawiać siebie nie będę, bo poznać można mnie na blogu, ale chętnie się z Tobą przywitam i przejdę do właściwej części tego komentarza, czyli do mojej opinii na temat tego bloga. Otóż. Bardzo spodobała mi się historia z chłopakiem, który wylądował w 2000 którymś roku, a tak naprawdę urodził się lata wcześniej i nie wiadomo jak przeniósł się w czasie. Dobrym chwytem jest również przedstawienie historii z kilku punktów widzenia, ponieważ pomaga to wgłębić się w psychikę konkretnego bohatera, a nie tylko czytać relacje o jego zachowaniach. Mnie to cieszy, bo zawsze lubiłam analizować ludzi.
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o sposób w jaki piszesz to również mi się podoba. Mogłam bez zgrzytania zębami przeczytać rozdział do końca i nie załamać się, a czasami - blogosfera jest okrutna - mam ochotę skoczyć w przepaść.
U Ciebie na szczęście obyło się bez takich rozmyślań, więc dziękuję Ci za to serdecznie. Nie ma to jak dobrze spełniony obowiązek :)
Na pewno jeszcze tutaj do Ciebie wpadnę o ile poinformujesz mnie o nowym rozdziale :)
Pozdrawiam i zapraszam do siebie
somethingdiffernet-imagine.blogspot.com
Cieszę się, że spodobał Ci się mój blog. :))
UsuńSama bardzo lubię czytać jedną historię z kilku perspektyw, więc pomyślałam "Czemu by nie spróbować tak napisać?". No i jakoś to leci. ;))
Staram się, by tekst miał ręce i nogi, jak najmniej błędów i literówek oraz, co ważne, choć trochę sensu. Chyba wiem, co czujesz, czasem faktycznie komuś wypadałoby komuś podsunąć betę... Ale na szczęście ostatnio trafiam na same dobre blogi.
Dziękuję za odwiedziny, komentarz, na pewno powiadomię o nowym rozdziale. :))
I chętnie odwiedzę Twój blog oczywiście.
Pozdrawiam również!
Pierwsze co chcę napisać to to, że przepraszam za dwutygodniowe opóźnienie z komentarzem :( Wstyd mi za to, ale już jestem i (z powodu wakacji) będę miała czas na regularne czytanie i komentowanie Twojego bloga! :*
OdpowiedzUsuńA więc tak. Rozdział cudowny! :) Nie wiem jak Ty to robisz, że wszystko w tym opowiadaniu mi się podoba :D Twój styl pisarski jest godny naśladowania. Czekam na książkę :* Sytuacja w tramwaju świetna! Oj ci chłopcy. Tylko o jednym :D ,,Jak ktoś, komu od małego powtarzano w kółko „plecy prosto!” ''- aż sama się wyprostowałam :D Jest i mój ukochany Siergiej! Nie wiem dlaczego, ale wyobraziłam go sobie trochę jak Hrabiego Olafa z filmu Lemony Snicket: Seria Niefortunnych Zdarzeń. Tak jakoś mi się skojarzył :) Tak jak Kina mogę utożsamić się z Sarą- naiwna optymistką :D Co tu dalej pisać? Czekam na więcej, całuję, pozdrawiam i życzę weny moja droga! :*
Nie przepraszaj, rozumiem Cię, sama mam zaległości na niektórych blogach.
UsuńHm, Hrabia Olaf jako Siergiej? Czy ja wiem? Mam zgoła inne wyobrażenia, ale Twoje są równie interesujące. :D
Dziękuję bardzo za te wszystkie miłe słowa! :*
Cześć! Natknęłam się na kolejny blog, na którym mogę czuć się swobodnie. Połączenie pisarstwa i książek - idealnie połączenie :) Książkoholicy i artyści łączmy się! Oczywiście będę zaglądać częściej :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Muśnięcie Śmierci
Jeśli masz ochotę to wpadaj do mnie, możliwe, że znajdziesz coś dla siebie :)
Łał. :) Jestem naprawdę mile zaskoczona. Na tym blogu odnajduję doskonały klimat, aż chce się tutaj zostać. Jak znajdę trochę więcej czasu, przeczytam Twoje wcześniejsze wpisy, ponieważ ten naprawdę przypadł mi do gustu. Najbardziej podoba mi się charakterystyka postaci, nie zanudzasz a intrygujesz ich zachowaniem. Uwielbiam tego typu wpisy. :) Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńhttp://pocomiwiecejx3.blogspot.com/
Jeśli możesz to o nowych rozdziałach informuj mnie w "polecane blogi" na:
OdpowiedzUsuńdariusz-tychon.blogspot.com
Moja Droga!
OdpowiedzUsuńWłaśnie przeszłam przez wszystkie te rozdziały na Twoim blogu i jestem wprost zachwycona. Urzekł mnie Twój styl, lekkość "pióra", dobrze wykreowani bohaterowie (żadnej Mary Sue, brawo!) Zżyłam się z bohaterami, pokochałam ich historię i błagam o więcej!
Zachwycałabym się dalej, ale to dopiero mój pierwszy komentarz na Twoim blogu. Jeżeli chcesz dłuższe, to musisz wstawić kolejny rozdział (co za szantaż!)!
Ściskam i pozdrawiam
A.C.
Ale mi miło! :3
UsuńMusisz wiedzieć, że Twój szantaż zadziałał - spięłam poślady, dokończyłam czwarty rozdział i go wstawiłam. Dziękuję!
PS Czasem mam wrażenie, że moim bohaterom blisko do Marysi Zuzanny czy Gary'ego Stu, ale ćśś... Bardzo się cieszę, że to tylko moje wrażenia. :D
Biedny Alek. Nie dziwię mu się, że czuje się w taki sposób... Polubiłam go głownie ze względu na imię, ale po tym rozdziale naprawdę zyskał moją sympatię. A Sara jest taką poczciwą, dobrą duszką! :D
OdpowiedzUsuńCzyżby Hela była praprawnuczką tej Heleny? :3
Styl masz po prostu idealny. Czego ty szukasz na moim blogu, jeśli sama potrafisz pisać w ten sposób? Chcesz się zamienić talentem? U mnie go praktycznie brak, ale... mogę zaoferować ci jednego włosa z mojej głowy, ocet i paczkę żelek. Hę...? Wymienisz się? :D
Najbardziej mi się podoba, że bohaterowie są tak żywi. Bardzo dobrze mogę wczuć się w ich emocje, problemy.
A twoje opisy... przecudowne! :) Tak mnie wkurza, jak sięgam po jakąś książkę, a tam opisy leżą, wiją się i kwiczą... (może nie powinnam się odzywać, bo moje opisy nie są lepsze, ale głód czytelnika jest wielki!) :D A u ciebie są naprawdę boskie!
Lecę dalej i pozdrawiam, kochanie! :*